Milosc w Barcelonie wedlug Alex
czwartek, 5 lutego 2015
Zawieszam!
sobota, 31 stycznia 2015
Rozdział 34
- Cześć- powiedziała radośnie gdy tylko mnie zobaczyła.
- Cześć- odpowiedziałam z nieco mniejszym entuzjazmem.
- Czemu wtedy nie przyszłaś? Stało się coś?- zapytała spoglądając na mnie co chwilę.
- Wiesz, trochę głupio wyszło, ale miałam małą stłuczkę i po prostu nie miałam głowy do tego- skłamałam.
- Rozumiem, nic ci się nie stało?
- Nie, jest w porządku- odpowiedziałam. - A jak tam u was?- dodałam po chwili.
- Ale my nie...
- Chodziło mi o ciebie i małego.
- Ahh... u mnie w porządku, u małego też, ale zostaniemy jeszcze trochę w szpitalu bo trochę za wcześnie się urodził i dla bezpieczeństwa zostaniemy kilka dni w szpitalu.
- To dobrze, a jakie imię wybrałaś?
- Myślałam nad Stefano, ale ostatecznie zdecydowałam się na Pedro.- odparła posyłając mi lekki uśmiech. Usiadłam obok niej, nastała ta niezręczna cisza, siedziałyśmy tam kilka minut nie wypowiadając ani słowa.
- Pewnie chciałaś zapytać o mnie i o Marca?
- Pewnie... tak- odpowiedziałam- Dlaczego ty to zrobiłaś? Przecież to wspaniały facet...
- Jeszcze wtedy nie byliśmy razem, ledwo się wtedy znaliśmy.
- Czyje to dziecko?- zapytałam i wstałam, spojrzałam na nią.
- Uspokoję cię i powiem, że na pewno nie jest to dziecko Neymara, nie spałam z nim, pewnie tak myślałaś.- powiedziała, nie wiedziałam co mam o tym myśleć, kamień spadł mi z serca.
- W takim razie czyje to dziecko?- rzuciłam kolejnym pytaniem, cały czas patrzyłam na nią uważnie.
- Ja wtedy w urodziny... no jak już poszłaś do domu, znaczy Cristian cię odprowadził to... zostałam tam sama...- przerwała, spojrzałam na nią pytająco. - Siedziałam tam jakiś czas sama, później przyszedł Alexis, bo czegoś zapomniał i... no jakoś tak wyszło, że...- nie dokończyła mówić, ja w tamtym momencie uświadomiłam sobie dlaczego Sanchez zdecydował się wyjechać, pewnie powiedziała mu o tym, Pedro to jego syn. Nie rozumiałam tego dlaczego mi nie powiedział o tym, że Paula urodziła JEGO dziecko.
- Po prostu nie wierzę- powiedziałam pod nosem, usiadłam obok niej.
- Co jest?- zapytała i oparła się o moje ramię.
- Paula... to jest dziecko Alexisa? Mówiłaś mu o tym?- zapytałam, powstrzymywałam się przed tym, żeby się tam nie rozkleić.
- Tak, to jest jego syn, niedawno mu powiedziałam.- odpowiedziała, nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem.
- Co się dzieje?- zapytała i mnie mocno przytuliła.
- Paula ja... on wyjeżdża a ja... ja już nie wiem co mam o tym myśleć, ostatnio jakoś wszystko się między na mi schrzaniło, on mnie unikał, nie chciał rozmawiać a dziś oznajmił mi, że wyjeżdża do Londynu...
- Myślisz, że wyjeżdża dlatego, bo dowiedział się o małym?
- Chyba dlatego wyjeżdża... Paula ja już nie mogę. Neymar chciał się przeze mnie zabić a teraz Alexis mnie zostawi...- powiedziałam i znów zaczęłam płakać.
- Ćśś, ułoży się jakoś- powiedziała i zaczęła mną kołysać, siedziałyśmy tak przez jakiś czas i rozmawiałyśmy. Wkrótce nastał czas moich badań, udałam się na oddział gdzie miały się odbyć. Po około półtorej godziny mogłam już wracać do domu, no właśnie... w tym problem. Nie wiedziałam do którego domu mam wracać. Czy do domu Alexisa, czy do mojego, nie miałam wyboru, musiałam najpierw pojechać do Alexisa, bo jak na złość zostawiłam tam klucze. Pojechałam do niego i jak najszybciej poszłam do pokoju i zebrałam wszystkie swoje rzeczy, wychodząc z pomieszczenia natknęłam się na właściciela domu.
- Co robisz?- zapytał i spojrzał na mnie pytająco.
- Nie widać? Wyprowadzam się...
-Ale dlaczego?
-Wyjeżdżasz, bo zrobiłeś dzieciaka Paulinie? Wiesz co Ci powiem? Jesteś
zwykłym tchórzem i skurwielem! Najchętniej bym Ci...
-To nic takiego! Tylko dziecko
-Tylko dziecko?! Czy ty się ku*wa słyszysz?! Zostawiasz mnie i Paulinę z
dzieckiem, bo zachciało ci się wyjechać?!-skoczyłam do niego z
pięściami.
Złapał mnie za nadgarstki i posadził mnie na krześle. Stanął nade mną i
zaczął mówić.
-Posłuchaj, to nie tak jak sobie wyobraziłaś. Jadę tam, żeby podpisać
kontrakt z Arsenalem Londyn. A to dziecko? Trudno, stało się i nie
odwrócę tego. Będę płacił alimenty, ale nie zamierzam się nim opiekować,
jasne?
-Jesteś chujem! Robisz dziecko i uciekasz? Co zrobiłbyś gdybym ja była w ciąży? Pewnie byś uciekł jak najszybciej, żeby tylko uniknąć odpowiedzialności.- znów powiedziałam z ogromnym zdenerwowaniem.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że... jesteś w ciąży?- zapytał i zrobił minę jakby... nieważne.
- Nie... na szczęście nie jestem.- odpowiedziałam, zmierzyłam go wzrokiem i wstałam. Poszłam po walizkę, zasunęłam ją i czym prędzej udałam się do wyjścia, ubrałam się i wyszłam na zewnątrz trzaskając drzwiami.
UWAGA!
Proszę o to, żeby niektórzy zaprzestali bezczelnego wymuszania na mnie przyszłych wydarzeń i dyktowania mi kolejnych rozdziałów. Dziękuję...
sobota, 24 stycznia 2015
Rozdział 33
- Proszę się położyć, powinna pani odpoczywać- usłyszałam głos jakiejś, jak się później okazało, młodej pielęgniarki.
- Co się stało?- zapytałam zdziwiona.
- Zaraz poproszę lekarza, przyjdzie do pani i wszystko pani powie.
Już po chwili ujrzałam wchodzącego do sali lekarza.
- Dzień dobry- powiedział.
- Nie taki dobry... niech mi pan powie co się stało! To coś poważnego?- zapytałam ze zdenerwowaniem.
- Spokojnie, nie powinna się pani denerwować. Wszystko z panią w porządku, poza tym, że jest pani niedożywiona i najprawdopodobniej ma pani anemię.
Doktor poinformował mnie, że przeprowadzi jeszcze kilka badań. Gdy tylko lekarz poszedł, wyszłam z sali i poszłam na oddział, gdzie znajdował się Neymar, gdy weszłam do jego sali, zamarłam, chłopaka nie było na łóżku. Przekonana o najgorszym poszłam jak najszybciej do pokoju lekarskiego, żeby zapytać się co się stało. Poinformowano mnie o tym, że Ney z OIOM-u został przewieziony na normalną salę. Kamień spadł mi z serca. Zapytałam gdzie został przewieziony i od razu się tam udałam. Dotarłam na miejsce, wahałam się czy tam wejść, po chwili się zdecydowałam, powoli otwarłam drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam Neymara siedzącego na łóżku z opuszczoną głową, podeszłam do niego, usiadłam obok na łóżku, nawet nie spojrzał na mnie. Chwyciłam go za dłoń, zerknął na mnie i znów opuścił głowę.
- Przepraszam- powiedziałam po kilku minutach siedzenia obok niego i wstałam, chciałam wyjść stamtąd, jednak chwycił mnie za rękę.
- Poczekaj- powiedział ledwo słyszalnie.
- Neymar ja...
- Ty nie masz mnie za co przepraszać, to ja schrzaniłem, zraniłem cię, wiem o tym. Dopiero po fakcie uświadomiłem sobie, że to było głupie, tak cholernie tego żałuję. Kiedy zamieszkałaś z NIM myślałem, że szybko znalazłaś sobie pocieszenie. Pojechałem tam, zwyzywałem cię, ale później dotarło do mnie to, co on mi powiedział. Nie dość, że tak cię traktowałem , to zdradziłem cię, ty chciałaś odebrać sobie życie. Chciałaś się zabić przez takiego nic nie wartego człowieka jak ja... Wtedy, gdy pojechałem tam i chciałem z tobą porozmawiać, ty dałaś mi wyraźnie do zrozumienia, że nie chcesz mnie już więcej widzieć. Nie mogłem spać po nocach, nie mogłem darować sobie tego, że tak bardzo cię skrzywdziłem, chciałem się zabić. Żałuję, że mi się nie udało.- powiedział spokojnie, ja słuchałam uważnie to co mówi, po jego policzkach spłynęło kilka łez.
- Ja... nie wiem co mam ci powiedzieć. Chcę ci dać kolejną szansę, ale boję się, że to znowu się powtórzy.
- Alex, ja obiecuję, że coś takiego się już nigdy nie zdarzy. Nie zranię cię znów... Kocham cię.- powiedział i opuścił głowę.
- Ja.. ciebie też- powiedziałam po chwili, usiadłam obok niego, poczułam po chwili jak mnie obejmuje, wtuliłam się w niego, zaczęłam płakać, byłam bezradna, nie chciałam się z nim już kłócić, nie chciałam znów zostać sama. Posiedziałam z nim jakiś czas, później wróciłam do sali, gdzie wcześniej leżałam, pielęgniarka poinformowała mnie, że dostanę wypis i przekazała, żebym następnego dnia stawiła się na badanie.
*Kilka godzin później*
Po powrocie do domu, zasnęłam na kanapie, obudził mnie trzask drzwi, podniosłam się i tylko kątem oka zauważyłam Alexisa, który wbiegł po schodach na górę, chciałam z nim pogadać, jednak nie chciałam mu zawracać głowy, widziałam jaki był wkurzony, jednak nie dawało mi to spokoju. W końcu postanowiłam zebrać tyłek i powiedzieć mu o tym, że dałam Neymarowi drugą szansę. Gdy weszłam do pomieszczenia niepewnie zaczęłam rozmowę.
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia... czemu ty się pakujesz?- zapytałam po chwili, gdy zauważyłam co on robi.
- Też muszę ci coś powiedzieć- odpowiedział i zmierzył mnie wzrokiem.
- Mów pierwszy- stwierdziłam.
- Wyjeżdżam do Londynu. Podpisałem kontrakt z...
- Jak to? Czemu mi nic nie powiedziałeś?- zapytałam rozżalona.
- Nie było o czym gadać, postanowiłem i wyjeżdżam. Miałaś mi coś do powiedzenia...- powiedział, nie rozumiałam jego decyzji, byłam na niego wściekła za to, że mi o tym wcześniej nie powiedział. Wybiegłam z pomieszczenia, pobiegłam do drzwi, ubrałam się i wyszłam zapłakana z domu. Szłam tak miastem, nagle zaczął dzwonić mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Paulina, odebrałam.
- Słucham- powiedziałam ocierając łzy.
- Alex, czemu wtedy nie przyszłaś?- zapytała, słyszałam, że była zmartwiona.
- Mogę teraz przyjść? Pogadamy- stwierdziłam od razu. Pomyślałam, że warto byłoby z nią w końcu pogadać i wyjaśnić pewne rzeczy. Poza tym zbliżała się godzina mojej wizyty na badaniach. Wezwałam taksówkę, pojechałam do szpitala. Już po kilku minutach dotarłam na miejsce.
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Rozdział 32
- Alexis chodź już bo się spóźnimy no!- zawołałam chłopaka po czym jeszcze
maznęłam usta czerwoną pomadką.
- No idę, idę... spokojnie, nie spóźnimy się.- zszedł po schodach, obrócił mnie
w swoją stronę i złożył soczystego buziaka na moich ustach, gdy się ode mnie
oderwał, skrzywił się.
- Co ci?- zapytałam i się wyszczerzyłam.
- Jak ty to możesz...
- Może po prostu tego nie oblizuję?
- No w sumie... ale .... łeee- powiedział i znów się skrzywił. Ponownie
pomalowałam usta pomadką, bo tą z poprzedniego razu "zjadł"
Chilijczyk.
- Dobra, chodź.- powiedziałam, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę
wyjścia.
Zamknęliśmy drzwi i już kilkanaście minut później byliśmy pod domem Bartry, bo
właśnie tam miała odbyć się impreza urodzinowa Alexisa. Jako pierwsza weszłam
do willi, to co tam zobaczyłam mnie zaskoczyło, ale pozytywnie, ujrzałam
Stellę, która całowała się z Marciem, wycofałam się, żeby mnie nie zauważyli,
po chwili powstrzymałam od wejścia też Alexisa, żeby nie przeszkadzać gołąbkom.
Kilka minut później jednak znudziło nam się stanie w korytarzu i jednak byliśmy
zmuszeni im przerwać.
- Siemaaaa!- krzyknęłam zanim weszłam do salonu.
- Hej- odpowiedzieli jednocześnie z jakże ogromnym zdziwieniem.
- Co tam?- zapytałam i usiadłam pomiędzy nich.
- A... właśnie na was czekamy- odpowiedział zakłopotany Marc, wycierając
szminkę, którą się "wymienił" ze Stellą.
- Właśnie widzę jak czekacie- wtrącił Alexis, który właśnie wszedł do salonu.
Powoli zaczęli schodzić się goście, czyli chłopcy z drużyny, ich znajomi i...
było tam na prawdę dużo ludzi. Impreza była na prawdę w dechę, jakimś cudem
udało mi się odwieść od pomysłu Stell, która znów miała w zamiarze mnie upić w
trupa, nie wiem co ona z tym miała, ale to było trochę upierdliwe. Po całej
imprezie postanowiliśmy przenocować u Marca, bo Alexis był pod wpływem, a ja
bądź co bądź nie mogłam znaleźć kluczyków. "Odstawiłam" chłopaka do
łóżka i chciałam wziąć prysznic, gdy już prawie wyszłam z pokoju poczułam, że
Sanchez mnie obejmuje. Pocałował mnie w szyję, odwrócił mnie w swoją stronę,
zaczęliśmy się namiętnie całować, skierowaliśmy się w stronę łóżka.
*Rano*
Obudziłam się wtulona w piłkarza, gdy tylko poczułam jego silne ramię otulające
mnie w pasie, uśmiechnęłam się mimowolnie, odwróciłam się w jego stronę,
podpierał się ramieniem i spoglądał na mnie tymi swoimi pięknymi, brązowymi
paczałkami, na jego twarzy widniał lekki uśmiech.
- Jak się spało?- zapytał i delikatnie musnął moje usta swoimi.
- Wspaniale, a tobie?- odpowiedziałam szeptem posyłając mu lekki uśmiech.
- Też dobrze- odparł i odgarnął kosmyk włosów opadający na moją twarz. Ponownie
mnie pocałował, znowu zaczęliśmy wymieniać namiętne pocałunki, jedną dłoń
położyłam na jego policzku, drugą oparłam na jego torsie. Chłopak podniósł się
i przełożył mnie na plecy, nachylił się nade mną i zaczął składać pocałunki na
mojej szyi, schodził coraz niżej i niżej, wydawałoby się, że ta sytuacja
skończy się ciekawie, ale jednak...
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, westchnęłam, po czym Chilijczyk wstał, ubrał
bokserki i otworzył drzwi. Zamienił kilka słów z właścicielem domu i ponownie
zatrzasnął drzwi, podszedł do mnie nachylił się nade mną i ponownie zaczął
całować.
- Trzeba się zbierać, ty napaleńcu, jest już wpół do jedenastej.- powiedziałam
po czym wymigałam się od niego, pozbierałam wszystkie części mojej garderoby
porozrzucane po pokoju i ubrałam się. Gdy wróciliśmy do domu zaczął dzwonić mi
telefon, odebrałam.
- Słucham.
- Hej, mogłabyś przyjechać do mnie? Chciałam z tobą porozmawiać.- usłyszałam
głos Pauliny.
- Nareszcie raczyłaś się odezwać- powiedziałam z wyrzutem.
- Alex, wiem, że nie powinnam się tak zachowywać, ale... proszę cię, przyjedź
do szpitala, chciałam porozmawiać.
- Okej... ale czemu do szpitala?
- Wczoraj urodziłam i...
- Zaraz będę.- odpowiedziałam, nie wiem co mnie tknęło, ale zerwałam się i czym
prędzej pobiegłam do samochodu.
Dojechałam do szpitala, w recepcji zapytałam gdzie jest Paula i już po
chwili poszłam do jej sali. Nie chciałam się widzieć z przyjaciółką, już nie
dlatego, że nie odzywała się przez tyle czasu, ale przez to, że zdradziła
Marca, nie rozumiałam dlaczego to zrobiła.
Gdy stałam pod salą, zajrzałam do środka, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Zrozumiałam czyje dziecko wydała na świat Paula. Neymar był dla mnie nikim...
nie chciałam go znać, przez cały ten czas mnie okłamywał. Gdy zobaczyłam to
dziecko, przekonałam się, że oni oboje mnie okłamywali, nie mogłam sobie
wybaczyć tego, że nic wcześniej nie zauważyłam, że niczego się nie domyśliłam.
Chciałam przez pewien czas wrócić do piłkarza, ale w jednym momencie całkowicie
go skreśliłam.
Stałam chwilę pod salą i wahałam się czy wejść, czy nie, wycofałam się,
wróciłam do samochodu, siedziałam tam i płakałam. Po pewnym czasie zaczęła do
mnie wydzwaniać Stella, później Alexis, nie odbierałam, nie chciałam z nikim
gadać, jednak po którymś razie odebrałam.
- Alex, gdzie ty jesteś?- zapytał zdenerwowany.
- Zaraz będę- odpowiedziałam i rozłączyłam się i włączyłam silnik. Po kilku
minutach pojechałam pod dom, zaparkowałam auto na podjeździe. Gdy weszłam do
domu od razu poszłam do łazienki, zmyłam rozmazany makijaż, przebrałam się w
jakieś wygodne ciuchy i poszłam do salonu. Siedział tam zdenerwowany
Chilijczyk, usiadłam obok niego.
- Mogłabyś mi łaskawie powiedzieć gdzie byłaś przez tyle czasu?- przecedził
przez zęby.
- Nie denerwuj się- powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Jak mam się nie denerwować, skoro ty bez słowa wybiegasz z domu i znikasz na
kilka godzin?- wydarł się na mnie.
- Proszę cię... nie krzycz- powiedziałam, skuliłam się w kłębek i zaczęłam
cicho płakać. Poczułam po chwili, że mnie obejmuje.
- Przepraszam. Martwiłem się o ciebie- powiedział, przytulił mnie mocno do
siebie i pocałował w czubek głowy. Siedziałam tam wtulona w niego, zasnęłam.
Obudziłam się w łóżku następnego dnia, Chilijczyka nie było obok, wstałam,
zeszłam na dół, w salonie i kuchni też go nie było. Wróciłam na górę,
przebrałam się w coś cieplejszego i poszłam na mały spacer, cały czas
rozmyślałam o Neymarze, mimo tego, że zdradził mnie i zrobił dzieciaka mojej
przyjaciółce, tęskniłam za nim, zbyt mocno się do niego przywiązałam, żeby od
tak o nim zapomnieć. Po dwóch godzinach szwędania się po mieście, zebrałam się
do domu, gdy weszłam do budynku, zdjęłam kurtkę, buty i poszłam do kuchni
zrobić sobie herbaty, żeby trochę się ogrzać, bo trochę przemarzłam. Poszłam do
salonu z kubkiem gorącego napoju, usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i
postanowiłam obejrzeć wiadomości. Gadali standardowo o nic nikogo nie
interesujących rzeczach, ale po chwili zaczęli mówić coś o załamaniu nerwowym i
depresji jakiegoś piłkarza, spłynęło po mnie to, że mówili o Neymarze. Wiadomości
się skończyły, więc wyłączyłam telewizor, dopiłam herbatę i poszłam umyć kubek.
Gdy wyszłam z kuchni akurat natknęłam się na Alexisa wchodzącego do domu.
- Hej- powiedziałam i posłałam mu serdeczny uśmiech.
- Cześć- odpowiedział oschle, zamknął drzwi, rzucił torbę na ziemię i szybkim
krokiem wszedł po schodach na górę. Zmartwiło mnie jego dziwne zachowanie.
* Półtora tygodnia później*
Alexis cały czas mnie unikał, nie chciał ze mną rozmawiać, gdy pytałam czy coś
się stało, zmieniał temat, był jakby nieobecny. Wiedziałam, że chciał ze mną
pogadać o czymś, coś wyraźnie go trapiło. Chciałam mu jakoś pomóc, ale nie
wiedziałam w czym tkwi problem. Po pewnym czasie opuściłam i przestałam
dopytywać, zajmowałam się swoimi obowiązkami, skupiłam się przede wszystkim na
studiach, bo nieźle je zaniedbałam.
Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu, postanowiłam tam trochę ogarnąć, już miałam
się brać do roboty, gdy zaczął dzwonić mi telefon, odebrałam. Dzwonił ktoś ze
szpitala, przeraziłam się, że może chodzić o Sancheza, jednak nie chodziło o
niego, chodziło o Neymara. Czym prędzej pojechałam do szpitala, gdzie
przewieziono chłopaka. Podbiegłam do recepcji, zapytałam gdzie leży i jak jak
najszybciej tam pobiegłam. Gdy weszłam do sali, ujrzałam Neya leżącego na
łóżku, był nieprzytomny, na obu nadgarstkach zauważyłam bandaże. Nie mogłam
darować sobie tego, że przeze mnie próbował odebrać sobie życie, znienawidziłam
go przez to, co zrobił, prawda. Mimo tego nie sądziłam, że jest w stanie
posunąć się tak daleko, nie sądziłam, że będzie w stanie targnąć się na swoje
życie i to przeze mnie. Może powinnam wtedy dać mu drugą szansę? Nie chciałam
ponownie cierpieć, gdyby kolejny raz mnie zdradził, poza tym przez czas tej
cholernej rehabilitacji traktował mnie na prawdę okropnie. Rozmyślałam tak
siedząc na stołku obok chłopaka, trzymałam delikatnie jego rękę.
- Dlaczego ty to zrobiłeś?- zapytałam cicho, zaczęłam płakać, po chwili
usłyszałam ten wciąż przyciągający się dźwięk, jego serce się zatrzymało,
pobiegłam po lekarza, nie chcieli mnie wpuścić do niego. Obserwowałam
poczynania lekarzy przez szybę, modliłam się cichutko, żeby zdołali go
uratować. Usiadłam pod ścianą na korytarzu, zanosiłam się płaczem.
- Co jeśli on nie przeżyje? Nigdy nie wybaczę sobie, jeśli on... nie daruję sobie
tego- pomyślałam i wstałam spod ściany, chciałam ponownie zajrzeć do sali. Gdy
tylko stanęłam prosto, poczułam przeszywający ból w podbrzuszu, zrobiło mi się
ciemno przed oczami, zemdlałam.
UWAGAAAA! "SPOJLER"! xd .
.
.
.
.
Neymar i Alex będą razem... jeśli będziecie mi
nadal truły z tym, że "Oni muuuusząąą! być razem" to się chyba
zastrzelę >.< Gdybym miała zamiar pozbyć się Neymara z tego opowiadania
to już dawno bym to zrobiła... Poza tym, nie mam nawet takiego zamiaru, nie po
to zaczęłam pisać o Neyu, żeby go teraz szlag trafił! Błagam! Nie mówcie mi, że
jestem zła i okropna bo ich rozdzieliłam, wiem o tym, ale naprawię to :)
sobota, 27 grudnia 2014
Rozdział 31
- Marc... co u was?
- Jak to u "nas"?- zapytał ze zdziwieniem.
- No u was... u ciebie i Pauliny.
- Nie jesteśmy razem... zdradziła mnie.
- Żartujesz sobie?
- Nie, to chyba... nie moje dziecko niedługo urodzi.
- Marc ja nie wiem co... co mam ci powiedzieć, nie sądziłam, że ona może zrobić coś takiego.
- Ja właśnie też nie... Wiesz, ja już pójdę.- powiedział z ogromnym smutkiem, wstał od stolika i udał się w stronę wyjścia.
- Okej, trzymaj się, jakoś się ułoży- powiedziałam, posłałam mu uśmiech i pomachałam mu na pożegnanie, odwzajemnił gest i wyszedł. Byłam w szoku po tym, czego dowiedziałam się przed chwilą.
- Idziesz się napić?- zapytała Stella.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty...
- No chooodź.- powiedziała i zaciągnęła mnie do baru.
- Nie!- powiedziałam zirytowana.
- Prooooszę, dzisiaj są twoje urodziny, musimy to jakoś uczcić.
- Dobra... ale tylko jednego drinka. Jednego!- powiedziałam, pogroziłam jej palcem i się wyszczerzyłam.
- Jasne- odpowiedziała, obie się zaśmiałyśmy.
Rzecz jasna, że nie skończyło się na jednym drinku, przyjaciółka namówiła mnie na kolejnego... i kolejnego, tak chyba ze sześć razy.
*Alexis*
Właśnie wychodziłem z kwiaciarni, gdy zaczął dzwonić mi telefon, dzwonił Gerard, odebrałem.
- Stary! Wracaj tutaj bo się laski schlały i zaraz...
- Już jadę- odpowiedziałem i pobiegłem do samochodu, po chwili byłem już na miejscu, bukiet dla Alex zostawiłem w samochodzie, na tylnym siedzeniu, wyszedłem z samochodu i wszedłem do budynku, ujrzałem Alex tańczącą na stole wraz ze Stellą, podszedłem bliżej, cały czas się na nią uważnie patrząc, w pewnym momencie dziewczyna się zachwiała i gdyby nie ja, wylądowałaby na ziemi. Złapałem ją, ona popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i przytuliła do mnie, postanowiłem zawieść Al do domu, zaniosłem ją do samochodu i niedługo po tym byliśmy już pod moim domem. Przeniosłem ją do sypialni i położyłem na łóżku, mamrotała coś pod nosem, chciała, żebym z nią został, z resztą nie miałem innego wyboru, bo objęła mnie w pasie i zasnęła. Nie chciałem jej budzić, więc leżałem tak obok niej, w końcu i ja zasnąłem.
*Alex*
Obudziłam się i poczułam ogromny ból głowy, chwyciłam telefon i sprawdziłam godzinę, było wpół do ósmej. Odłożyłam telefon na szafkę, poleżałam jeszcze około piętnaście minut pod cieplutką kołderką i wstałam z zamiarem udania się do kuchni po jakieś tabletki na ból głowy. Usiadłam na łóżku i zauważyłam, że na szafce stoi szklanka wody i opakowanie tabletek przeciwbólowych, znajdowała się tam jeszcze karteczka z "wiadomością" od Alexisa.
- Boże, jak on bazgrze- pomyślałam i połknęłam dwie tabletki, próbowałam odczytać to co mi miał do przekazania, ale bezskutecznie. Położyłam się ponownie i leżałam tak dobre półtorej godziny, w końcu gdy głowa przestała boleć wstałam, poszłam wziąć gorący prysznic, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam do kuchni.
Z lodówki wyciągnęłam karton soku pomarańczowego, nalałam trochę do szklanki i poszłam do jadalni, spostrzegłam stojący na stole wazon z wielkim bukietem czerwonych róż, mimowolnie się uśmiechnęłam. Usiadłam przy stole, otwarłam laptopa i popijając sok zaczęłam przeglądać jakieś wiadomości, plotki i tak dalej. Nie było tam nic ciekawego do oglądania więc zamknęłam laptopa, odniosłam pustą szklankę do kuchni i postanowiłam się przejść. Jednak gdy zauważyłam jaka jest pogoda wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Udałam się do salonu, usiadłam na kanapie i umierałam z nudów. Alexis wrócił do domu kilkanaście minut później.
- Hej- uśmiechnął się na mój widok.
- Hej- odpowiedziałam i też się uśmiechnęłam.
- Jak się czujesz?- zapytał.
- Teraz jest okej... co ja wczoraj...
- Trochę się wczoraj narąbałaś...
- Trochę?
- I prawie łupnęłaś ze stołu, bo zachciało się wam tańczyć- powiedział i się zaśmiał.
- Ale nie...
- Nie, nie było striptizu.- odpowiedział i zaczął się brechtać
-Uff...- odetchnęłam z ulgą.- Tak w ogóle który dzisiaj jest?
- Dwunasty
- Dokładnie za tydzień będą twoje urodziny. Szczerze mówiąc to aż się boję...
- Ja też... o ciebie, bo po tym co wczoraj odwalałaś to...- powiedział, ponownie się zaśmiał, podszedł do mnie, objął i namiętnie pocałował.
I jak? :D Wieeem... do d**y ;_; miałam wcześniej napisać i dodać, ale babcia do mnie na święta przyjechała i ... no same rozumiecie xD
Macie fociałkę z wczorajszego meczu Arsenalu :D Nadal jestem pod wrażeniem tej bramki zdobytej przez Alexisa *~*
Jestem z niego dumna! xD Mam nadzieję, że jutro też będzie tak dobrze grał, w sumie tak jak zawsze no ale... Mam nadzieję, że znów czymś zaskoczy! :D
wtorek, 23 grudnia 2014
piątek, 19 grudnia 2014
Rozdział 30
Gdy tylko wyszliśmy na dwór okazało się, że jest strasznie zimno, w końcu był grudzień, nie mogłam uwierzyć jak ten czas szybko zleciał. Pobiegłam szybko ubrać coś cieplejszego, Chilijczyk tak samo. Pojechaliśmy jeszcze po Stellę i już kilka minut później byliśmy na Camp Nou. Alexis poszedł do szatni się przebrać a ja z przyjaciółką udałam się na trybuny.
- Wy coś... no wiesz... ekhem?
- Nie coś ty...-odparłam zmieszana na podejrzenia dziewczyny.
- Przecież to widać... musieliście coś...
- Oj zamknij się kobieto...
- Czyli jednak było coś...- powiedziała po kilku minutach ciszy.
- Niech ci będzie...
- Aaa! Serio?
- Tak... serio.- odpowiedziałam przybijając facepalma.
- Jaki jest?
- Bez przesady... moja sprawa, nie będę ci mówić o takich rzeczach. ..
- Aż tak źle?- zapytała i się wyszczerzyła. Nic nie odpowiedziałam, tylko zmierzyłam ją wzrokiem, wstałam z ławki i udałam się do szatni, chciałam zmienić buty na korki, bo miałam zamiar zagrać z tymi kochanymi debilami. Bałam się tam wchodzić... bałam się, że oberwę czyjąś skarpetą... lub czymś innym, zdarzyło się to już kilka razy, więc wolałam dmuchać na zimne i weszłam tam z zamkniętymi oczami i zasłaniałam głowę rękoma. Tak jak się spodziewałam czekała tam na mnie niespodzianka. Mianowicie Marc Bartra ganiał za Leo po całym pomieszczeniu... w pewnym momencie się potknął i łapał tego co miał pod ręką... złapał akurat za spodenki Gerarda i po prostu mu je zdjął, Bogu dzięki, że miał majtole. Geri nie wiedział co się dzieje zdzielił Fabregasa w łeb, bo myślał, że to on, Fabsiu zaczął uciekać a Pique gonił za nim rozbawiony z opuszczonymi spodenkami. Stałam tam, opierałam się o ścianę i płacząc ze śmiechu przyglądałam się temu co oni wyczyniają. Później gdy ten totalny chaos się uspokoił podeszłam do mojej szafki w rogu i wyciągnęłam korki, zmieniłam obuwie i postanowiłam powoli zmierzać w kierunku boiska, jednak poczekałam na Alexisa i wraz z nim wyszliśmy na końcu. Stella zaczęła szaleć na ławce, gdy tylko zobaczyła mnie i chłopaka, machała do nas jak powalona, myślałam, że na prawdę padnę ze śmiechu widząc jej zachowanie. Po jakimś czasie rozpoczęliśmy mecz, tym razem byłam w drużynie z Sanchezem. W ostatnich minutach meczu chciałam podać mu piłkę, trochę przesadziłam i za mocno kopnęłam, nie wiem co zrobił, ale "odebrał" piłkę tak, że dostał prosto w czułe miejsce, po chwili padł na ziemię i zaczął się zwijać z bólu, jednocześnie się śmiejąc. Podbiegłam do niego.
- Przepraszam! Przepraszam! Nie chciałam...- zaczęłam gadać w kółko, bałam się o to, czy przypadkiem nic mu się poważnego nie stało przeze mnie.
- Teraz już git... yyyh.... bywało gorzej.
- Przepraszam...- wciąż powtarzałam, miotałam się ze zdenerwowania.
- Ej spokojnie.... nic mi nie jest... poza tym to moja wina bo... zagapiłem się...- powiedział, nawet nie wiem kiedy wstał, podszedł do mnie objął mnie od tyłu i oparł się brodą o moje ramię.
- Zagapiłeś się hmm? Na kogo?
- A jak myślisz, co?
- Nie wiem.... Na mnie?
- Nie kurdę... na świętego Mikołaja... jasne, że na ciebie- powiedział i zaśmiał się, ja tak samo. Staliśmy tak, on cały czas mnie obejmował a wszyscy patrzyli się na nas z miną typu "WTF?" . Skończyliśmy mecz, moja drużyna wygrała 4:1. Ja jako ostatnia wyszłam z szatni... nawet Sanchez mnie wyprzedził i ogarnął się szybciej ode mnie, nie wiem jakim cudem mu się to udało... ale się udało. Wyszłam z szatni i nie widziałam żywego ducha.
- Gdzie ich wywiało?- pomyślałam i wyszłam z budynku.
Przed stadionem nie było samochodu Alexisa.
- No świetnie!- powiedziałam pod nosem i chwyciłam za telefon, już chciałam dzwonić, jednak Stella mnie wyprzedziła, odebrałam.
- Co wy odwalacie? Mieliście na mnie czekać! Jak ja mam wrócić do domu co?- nawrzeszczałam na przyjaciółkę, bo jakoś nie bawiła mnie zaistniała sytuacja.
- Ej... wyluzuj... kojarzysz tą kawiarenkę niedaleko? Idź do niej, spotkamy się po drodze..
- Jasne...- powiedziałam zaraz po tym jak rozłączyłam się i wsadziłam telefon do kieszeni.
Gdy szłam w kierunku lokalu, który wskazała mi dziewczyna zaczął padać śnieg, ucieszyłam się, bo nie mogłam się doczekać białego puchu. Gdy zbliżałam się już na miejsce zderzyłam się ze Stell bo nie widziałam, że idzie z naprzeciwka, ona chyba też, zaczęłyśmy się śmiać. Po chwili zebrałyśmy się do kawiarenki, czekała tam na mnie wielka niespodzianka. Mianowicie wszyscy chłopcy z drużyny stali naprzeciw drzwi i gdy tylko weszłam do budynku zaczęli śpiewać mi "100 lat" byłam zdziwiona, że zapomniałam o własnych urodzinach. Po chwili wszyscy zaczęli mi składać życzenia, później zdmuchnęłam świeczki na torcie, pomyślałam życzenie i pokroiłam smakołyk i każdy dostał swoją porcję. Zasiedliśmy do stolików, siedziałam obok Stell, Alexis i Marc siedzieli naprzeciwko nas. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, później gdy chłopcy poszli się "przewietrzyć" zostałam ze Stellą przy stoliku. Siedziałam obok przyjaciółki, która cały czas nadawała, gęba jej się nie zamykała, siedziałam tam i kładłam się ze śmiechu. Gdy tak siedziałyśmy usłyszałam, że ktoś wchodzi, byłam przekonana, że to Alexis i Marc, odwróciłam się i zobaczyłam kogoś, kogo się nie spodziewałam. Do lokalu, w którym odbywały się moje urodziny wszedł Neymar, był strasznie przygnębiony, wyglądał zupełnie jakby... płakał. Spojrzał na mnie, lekko się uśmiechnął i przywołał mnie, mimo tego, że czułam zdenerwowanie na niego poszłam. Wyszliśmy z budynku
- Hej.- powiedział zachrypniętym głosem.
- Czego chcesz?- zapytałam spokojnie.
- Chciałem ci złożyć życzenia... w końcu masz dzisiaj 19 urodziny.- powiedział i wręczył mi ozdobną torebeczkę.
- Taa... Dzięki...- powiedziałam i oddałam mu upominek.
- Wiesz... chciałem...
- Przeprosić? Myślisz że da się coś takiego wybaczyć?
- Alex ja... na prawdę wiem, że traktowałem cię okropnie. Bardzo tego żałuję... żałuję też tego, że cię zdradziłem... dopiero niedawno uświadomiłem sobie jak jesteś dla mnie ważna. Nie daję sobie bez ciebie rady... brakuje mi ciebie, cholernie mi ciebie brakuje, ale rozumiem to, że nie chcesz mnie znać...- powiedział to załamującym się głosem, gdy skończył ujrzałam łzę spływającą po jego policzku.
- Neymar ja... nie mogę ci dać kolejnej szansy... tak cholernie bym chciała tak zrobić ale nie mogę, bo wiem, że jeżeli jeden raz mnie zdradziłeś, to może się to powtórzyć... nie chcę znów cierpieć. A teraz pozwól, że wrócę do kawiarni do gości... Cześć.- powiedziałam, wyminęłam go i udałam się w stronę budynku.
Hej :) przepraszam, że wstawiam dopiero teraz, ale miałam problemy techniczne, które na szczęście już ogarnęłam ;)
Wybaczycie mi to hmm? :/ mam nadzieję :D
sobota, 6 grudnia 2014
Rozdział 29
Siedziałam na kanapie i myślałam o różnych głupotach. Alexis poszedł się położyć a ja siedziałam jak kołek w salonie, postanowiłam, że pasowałoby się odświeżyć, zdjęłam sukienkę, tym sposobem byłam w samej bieliźnie, udałam się do łazienki, ale jednego się nie spodziewałam. Nie spodziewałam się zderzenia w drzwiach z półnagim właścicielem domu, znowu wylądowałam tyłkiem na ziemi. On podał mi rękę i pomógł wstać, czułam że się rumienię, było mi tak niesamowicie gorąco, jego widok w samych bokserkach przyprawił mnie o zawroty głowy, myślałam, że tam po prostu walnę... znów. Chilijczyk zaczął się śmiać, domyśliłam się, że moja mina była rozbrajająca.
- Przepraszam...
- Spoko... może powinienem się ubrać.
- Jak dla mnie może być, tylko... dobra nieważne...- powiedziałam, uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki, oparłam się o drzwi i zaczęłam głęboko oddychać, byłam trochę skrępowana zaistniałą sytuacją. Co też mi przyszło do głowy żeby się rozbierać nie będąc jeszcze w łazience. Zaczęłam nalewać wody do wanny, nalałam płynu do kąpieli, związałam włosy w niesforny koczek i pozbyłam się zbędnych części garderoby. Usłyszałam, że ktoś puka do drzwi, domyśliłam się że to Alexis, przecież nikogo poza nami nie było w domu. Chwyciłam za ręcznik, owinęłam się nim i otworzyłam drzwi.
- Podasz mi telefon?
- A widzisz tutaj jakiś telefon?
- To nie wiem... jak gdzieś będziesz go widzieć to powiedz bo... tylko mam nadzieję że go nie zgubiłem.- powiedział to w taki sposób, że po prostu widziałam, że coś kombinuje.
- Jasne.- odpowiedziałam i puściłam mu oczko, zamknęłam drzwi i zaczęłam zmierzać w kierunku wanny, chciałam w końcu zanurzyć się w ciepłej wodzie i odprężyć, jednak znów Alexis mi przerwał.
- Co znowu?- zapytałam po czym otworzyłam drzwi, on stał za nimi uśmiechnięty, w jego oczach widziałam takie małe iskierki... zupełnie tak jak wtedy, gdy Ney... Zastanawiałam się, czemu w takim momencie pomyślałam akurat o nim.
Chilijczyk przybliżył się do mnie, niepewnie ujął mój policzek i delikatnie pocałował, myślałam, że serce za moment mi wyskoczy. Odwzajemniałam pocałunki, on całował coraz bardziej zawzięcie, zaczęliśmy zmierzać w kierunku sypialni, w pewnym momencie ręcznik, który miałam na sobie wylądował na ziemi, on podniósł mnie, ja oplotłam go nogami w pasie, później oboje wylądowaliśmy na łóżku.
Gdy było już po wszystkim leżałam wtulona w niego, on spał, a ja rozmyślałam nad tym, co właśnie zrobiłam. Z jednej strony nie żałowałam, bo nareszcie czułam się... kochana, po prostu brakowało mi mężczyzny u boku, brakowało mi kogoś, kto traktowałby mnie tak jak należy. Z drugiej jednak strony zaczynałam mieć wyrzuty sumienia, że zdradziłam Neymara. Nie.... nie zdradziłam go, nie byliśmy już wtedy parą, więc go nie zdradziłam... mimo to zadręczałam się coraz bardziej.
Ciężko jednocześnie kochać dwie osoby. Neymar swoim zachowaniem doprowadził do tego, że nie chciałam go znać, jednak cały czas kochałam go, tak bardzo go kochałam, ale po pewnym czasie zauważyłam że mam kogoś, kogo pokochałam chyba jeszcze bardziej od Brazylijczyka, w dodatku z wzajemnością. Ciężko było mi dopuścić do wiadomości, że nie jestem z Neymarem, po prostu przywiązałam się do niego, chyba za bardzo. Rozmyślałam tak leżąc wtulona w piłkarza, nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
Przebudziłam się rano tak koło 8, odwróciłam się i spostrzegłam Alexisa śpiącego obok mnie, trochę się... przestraszyłam, bo po prostu... tak jakoś dziwnie się z tym poczułam. Odskoczyłam od niego, spadłam na podłogę, pociągnęłam za sobą kołdrę. Leżałam na ziemi kilka minut i myślałam nad tym co stało się ubiegłej nocy. Trochę to do mnie nie docierało. Po pewnym czasie podniosłam się z ziemi, owinęłam się kołdrą, po czym odwróciłam się i w jednej chwili uświadomiłam sobie, że Sanchez leży zupełnie... nagi. Patrzyłam się na niego chwilę.
- Ale on ma zajebisty tyłek... w sumie... całą resztę też- pomyślałam, uśmiechnęłam się pod nosem i udałam się do łazienki, oczywiście zabierając ze sobą kołdrę. Wzięłam gorący prysznic, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż, związałam włosy w wysoki kucyk i wyszłam z łazienki. Znów zaliczyłam zderzenie z Alexisem, tym razem się nie przewróciłam, ale... jeszcze się nie ubrał, podałam mu kołdrę, którą trzymałam w ręce, on się zakrył, wyszczerzył się, ja tak samo. Pocałował mnie, ja odwzajemniłam, ale znów się zagalopowaliśmy i... oderwałam się od niego.
- Nie teraz, idę zrobić coś do jedzenia.- powiedziałam i wyszczerzyłam się.
- Okej- odpowiedział i odwzajemnił uśmiech.
Zjedliśmy wspólne śniadanie, później postanowiłam, że tego dnia znów wybiorę się z nim na trening, ale wezmę ze sobą jeszcze Stellę.
Idę się schować... ten rozdział to jedna wieeelka porażka :( wyszło zupełnie inaczej niż chciałam... no nic... mówi się trudno i pisze się dalej :P a co wy sądzicie o tym rozdziale? ;)
P.S. Wesołych Mikołajek :D Wiem, że mam spóźniony zapłon, ale lepiej późno niż wcale, prawda? hehe :D Macie zjaranego Neymara xD
niedziela, 30 listopada 2014
Meeega ważne pytanie!
P.S. Jeśli się nie mylę, osoby nie posiadające konta na Bloggerze ani G+ nie mogły dodawać komentarzy na moim blogu. Od teraz się to zmienia, osoby nie posiadające konta/ osoby niezalogowane mogą pisać komentarze! Szperałam trochę w ustawieniach szukając czegoś zupełnie innego i zauważyłam taki jeden "malutki" błąd z mojej strony. Przepraszam za wcześniejsze utrudnienia. Wybaczycie mi to? Nawet nie wiecie jak mi teraz głupio... Jeszcze raz przepraszam, naprawdę :/
Rozdział 28
- No to teraz czas na ciebie kochaniutki- zgodnie stwierdziłyśmy ze Stellą.
- Na mnie? Ale...
- Nie ma żadnego ale... idziemy!- odpowiedziałyśmy stanowczo i zaśmiałyśmy się.
-Okej... na prawdę musimyyy?- zaczął jęczeć z niezadowolenia, widocznie kupowanie ciuchów dla siebie samego nie sprawiało mu frajdy. Jednak z nami nie miał wyboru... musiał się zgodzić na chociażby jedną jedyną rzecz, bo inaczej chyba wywierciłybyśmy mu dziurę w brzuchu. Łaziliśmy tak po sklepach i szukałyśmy jakiegoś ciucha dla naszego przystojniaka- jak miała w zwyczaju nazywać go Stella, chociaż nie mówię... jest niczego sobie. W końcu udało nam się znaleźć jakąś koszulkę, wysłałyśmy go do przymierzalni, gdy wyszedł, dosłownie szczęka mi opadła, gapiłam się na niego ze zdumieniem.
- Ej! Aaaleeex!- wydarła się Stella machając mi ręką przed oczami.
- Co?
- Może być, czy nie?
- Hmmm...- mruknęłam i ponownie spojrzałam na Chilijczyka.- Może być.- odpowiedziałam i się wyszczerzyłam. Gdy chłopak poszedł do kasy, my usiadłyśmy na ławce nieopodal.
- Uuu... Alex...- powiedziała dziewczyna.
- No co?
- Niiic... przecież ja nic nie mówię... ale podoba ci się no nie?
- Alexis czy koszulka, którą sobie kupił?- zapytałam i obie zaczęłyśmy się brechtać.
- Sanchez... w tej koszulce...
- Co ja?- zapytał piłkarz unosząc brew do góry.
- Nic nic...- odpowiedziałam z zakłopotaniem
- Właśnie przyznała się, że jej się...
- Stella!
- No co?
- Mogłabyś trzymać gębę na kłódkę?- skarciłam przyjaciółkę. W jednym momencie miałam ochotę jej zdzielić w ten głupi łebek.
Poszliśmy zjeść coś po tych jakże emocjonujących zakupach, później Alexis podwiózł nas do domu Stell, gdzie zaczęłyśmy przygotowywać się na imprezę, Stella przez cały czas przepraszała mnie za to że bezmyślnie prawie wypaplała moje uczucia do Sancheza.
- Stella przymknij się już! Przecież nie wygadałaś tego, więc w czym problem?
- No niby tak... wiesz jak mi jest teraz głupio?
- No domyślam się... pff... No weź nie smutaj! Nie gniewam się na ciebie przecież!- powiedziałam śmiejąc się i poczochrałam przyjaciółkę po głowie, ona zrobiła to samo, znów zaczęłyśmy świrować, okładałyśmy się co tylko miałyśmy pod ręką, w szczególności poduszkami, już po kilku minutach cały pokój Stelli był w pierzu, ale my nie zwracałyśmy totalnie uwagi na to, że w pomieszczeniu panuje totalny rozgardiasz, kontynuowałyśmy jak gdyby nigdy nic nasze przygotowania na imprezę. Ja pomogłam Stell z makijażem, później ona mi pomogła z prostowaniem włosów, bo miałam akurat świeżo pomalowane paznokcie i nie skończyłoby się to za dobrze, gdybym sama się za to zabrała. Po odwalonej robocie byłyśmy zadowolone z efektów. Stella wyglądała bosko w tej kremowej kiecce, w dodatku te nowe szpilki, normalnie cud, miód i orzeszki, z kolei ja miałam wrażenie, że widać mi tyłek, chyba jednak przesadziłam z długością tej sukienki, może i wyglądała ładnie, ale niezbyt przyjemnie się w niej chodziło... chociaż miałam ją na sobie chwilę, miałam ochotę przebrać się w coś... dłuższego.
- Stella! Jasna cholera! Ja wyglądam jak...- wydarłam się do przyjaciółki, gdy tylko spojrzałam w lustro.
- Nie przesadzaj! Przystojniakowi się spodooobaa...- powiedziała, szturchnęła mnie w ramię.- No cooo?- zapytała, gdy tylko zobaczyła moją minę, która chyba mogłaby zabić.
- Jemu może i się spodoba, a co jak jakiś inny ziomuś weźmie mnie za jakąś... yghh...
- Oj nie przesadzaj... Jasna cholera, trzeba się zbierać!- wydarła się dziewczyna, gdy spojrzała na zegarek. I pomyśleć, że każde nasze spotkanie tak wyglądało... darcie japy, wygłupy i wzajemne wyzwiska... akurat bez tego ostatniego tym razem się obyło. Alexis już czekał na nas w samochodzie pod domem, poprosiłyśmy go, żeby po nas przyjechał. Gdy tylko zobaczyłam jak on wygląda... nogi się pode mną ugięły, był tak odstawiony, że normalnie... mniam. ( :D )
- Stella trzymaj mnie bo zaraz glebnę!- wyszeptałam do przyjaciółki, która zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Wsiadłyśmy do samochodu, po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu, weszliśmy do klubu. Spędziliśmy całkiem miło ten wieczór, jednak nie obyło się bez kłótni z jakimś idiotą, który tak jak myślałam wcześniej uzna mnie za kogoś kim nie jestem i proponował... no nawet nie trzeba mówić co. Szczęście, że mój "starszy brat" był ze mną. Siedziałam przy barze sama, w międzyczasie Alexis i Stella świrowali na parkiecie, miałam niezły ubaw patrząc na tych głupków. Rozmyślałam o tym wszystkim, popijałam drinka za drinkiem, po pewnym czasie zaczęło mi się już kołować w głowie, więc zestopowałam. Później dołączyłam do moich mośków i w trójkę się wygłupialiśmy, dziwnie to musiało wyglądać, bo w sumie zachowywaliśmy się jak banda psycholi.
Spędziliśmy ten wieczór na prawdę bardzo fajnie, później zastanawiałam się gdzie mam pojechać, czy do Stelli, czy do domu Chilijczyka, ale jednak stwierdziłam, że ta druga opcja będzie lepszym rozwiązaniem, bo zostawiłam u niego więcej rzeczy, pomyślałam, że jeszcze jedną noc przenocuję u niego, a później przeniosę się do przyjaciółki. Wyszliśmy z klubu, odwieźliśmy z piłkarzem Stellę do jej mieszkania i udaliśmy się do jego domu.
Mamy kolejny! :3 Wiem, że nic szczególnego się tutaj nie wydarzyło, no ale... może... moooże w kolejnych będzie ciekawiej :D
Proszę o komentarze ♥
P.S. Obiecałam Wam gify i zdjęcia... więc obietnicy dotrzymam :D Proszę... kilka footek *-* Niestety gify z mojego komputera szlag trafił.. po prostu niechcący usunęłam wszystkie te, które miałam na komputerze :( (genious)
To tak... powiem, to co zawsze powtarzam, gdy widzę tą fotę :D
"Ta fota mnie rozbraja:
Po 1: Jego mina mnie rozbraja.
Po 2: Jego klata mnie rozbraja" :D