Weszłam do pomieszczenia, gdzie znajdowała się dziewczyna.
- Cześć- powiedziała radośnie gdy tylko mnie zobaczyła.
- Cześć- odpowiedziałam z nieco mniejszym entuzjazmem.
- Czemu wtedy nie przyszłaś? Stało się coś?- zapytała spoglądając na mnie co chwilę.
- Wiesz, trochę głupio wyszło, ale miałam małą stłuczkę i po prostu nie miałam głowy do tego- skłamałam.
- Rozumiem, nic ci się nie stało?
- Nie, jest w porządku- odpowiedziałam. - A jak tam u was?- dodałam po chwili.
- Ale my nie...
- Chodziło mi o ciebie i małego.
-
Ahh... u mnie w porządku, u małego też, ale zostaniemy jeszcze trochę w
szpitalu bo trochę za wcześnie się urodził i dla bezpieczeństwa
zostaniemy kilka dni w szpitalu.
- To dobrze, a jakie imię wybrałaś?
-
Myślałam nad Stefano, ale ostatecznie zdecydowałam się na Pedro.-
odparła posyłając mi lekki uśmiech. Usiadłam obok niej, nastała ta
niezręczna cisza, siedziałyśmy tam kilka minut nie wypowiadając ani
słowa.
- Pewnie chciałaś zapytać o mnie i o Marca?
- Pewnie... tak- odpowiedziałam- Dlaczego ty to zrobiłaś? Przecież to wspaniały facet...
- Jeszcze wtedy nie byliśmy razem, ledwo się wtedy znaliśmy.
- Czyje to dziecko?- zapytałam i wstałam, spojrzałam na nią.
-
Uspokoję cię i powiem, że na pewno nie jest to dziecko Neymara, nie
spałam z nim, pewnie tak myślałaś.- powiedziała, nie wiedziałam co mam o
tym myśleć, kamień spadł mi z serca.
- W takim razie czyje to dziecko?- rzuciłam kolejnym pytaniem, cały czas patrzyłam na nią uważnie.
-
Ja wtedy w urodziny... no jak już poszłaś do domu, znaczy Cristian cię odprowadził to... zostałam tam sama...- przerwała, spojrzałam na nią
pytająco. - Siedziałam tam jakiś czas sama, później przyszedł Alexis, bo
czegoś zapomniał i... no jakoś tak wyszło, że...- nie dokończyła mówić,
ja w tamtym momencie uświadomiłam sobie dlaczego Sanchez zdecydował się
wyjechać, pewnie powiedziała mu o tym, Pedro to jego syn. Nie
rozumiałam tego dlaczego mi nie powiedział o tym, że Paula urodziła JEGO
dziecko.
- Po prostu nie wierzę- powiedziałam pod nosem, usiadłam obok niej.
- Co jest?- zapytała i oparła się o moje ramię.
- Paula... to jest dziecko Alexisa? Mówiłaś mu o tym?- zapytałam, powstrzymywałam się przed tym, żeby się tam nie rozkleić.
- Tak, to jest jego syn, niedawno mu powiedziałam.- odpowiedziała, nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem.
- Co się dzieje?- zapytała i mnie mocno przytuliła.
-
Paula ja... on wyjeżdża a ja... ja już nie wiem co mam o tym myśleć,
ostatnio jakoś wszystko się między na mi schrzaniło, on mnie unikał, nie
chciał rozmawiać a dziś oznajmił mi, że wyjeżdża do Londynu...
- Myślisz, że wyjeżdża dlatego, bo dowiedział się o małym?
-
Chyba dlatego wyjeżdża... Paula ja już nie mogę. Neymar chciał się
przeze mnie zabić a teraz Alexis mnie zostawi...- powiedziałam i znów
zaczęłam płakać.
- Ćśś, ułoży się jakoś- powiedziała i zaczęła mną
kołysać, siedziałyśmy tak przez jakiś czas i rozmawiałyśmy. Wkrótce
nastał czas moich badań, udałam się na oddział gdzie miały się odbyć. Po
około półtorej godziny mogłam już wracać do domu, no właśnie... w tym
problem. Nie wiedziałam do którego domu mam wracać. Czy do domu Alexisa,
czy do mojego, nie miałam wyboru, musiałam najpierw pojechać do
Alexisa, bo jak na złość zostawiłam tam klucze. Pojechałam do niego i
jak najszybciej poszłam do pokoju i zebrałam wszystkie swoje rzeczy,
wychodząc z pomieszczenia natknęłam się na właściciela domu.
- Co robisz?- zapytał i spojrzał na mnie pytająco.
- Nie widać? Wyprowadzam się...
-Ale dlaczego?
-Wyjeżdżasz, bo zrobiłeś dzieciaka Paulinie? Wiesz co Ci powiem? Jesteś
zwykłym tchórzem i skurwielem! Najchętniej bym Ci...
-To nic takiego! Tylko dziecko
-Tylko dziecko?! Czy ty się ku*wa słyszysz?! Zostawiasz mnie i Paulinę z
dzieckiem, bo zachciało ci się wyjechać?!-skoczyłam do niego z
pięściami.
Złapał mnie za nadgarstki i posadził mnie na krześle. Stanął nade mną i
zaczął mówić.
-Posłuchaj, to nie tak jak sobie wyobraziłaś. Jadę tam, żeby podpisać
kontrakt z Arsenalem Londyn. A to dziecko? Trudno, stało się i nie
odwrócę tego. Będę płacił alimenty, ale nie zamierzam się nim opiekować,
jasne?
-Jesteś
chujem! Robisz dziecko i uciekasz? Co zrobiłbyś gdybym ja była w ciąży?
Pewnie byś uciekł jak najszybciej, żeby tylko uniknąć
odpowiedzialności.- znów powiedziałam z ogromnym zdenerwowaniem.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że... jesteś w ciąży?- zapytał i zrobił minę jakby... nieważne.
-
Nie... na szczęście nie jestem.- odpowiedziałam, zmierzyłam go wzrokiem
i wstałam. Poszłam po walizkę, zasunęłam ją i czym prędzej udałam się
do wyjścia, ubrałam się i wyszłam na zewnątrz trzaskając drzwiami.
UWAGA!
Proszę o to, żeby niektórzy zaprzestali bezczelnego wymuszania na mnie przyszłych wydarzeń i dyktowania mi kolejnych rozdziałów. Dziękuję...
sobota, 31 stycznia 2015
sobota, 24 stycznia 2015
Rozdział 33
Obudziłam się w jakiejś sali, podniosłam się i usiadłam na łóżku. Byłam
zdezorientowana, kompletnie nie wiedziałam co się stało i dlaczego się
tam znalazłam.
- Proszę się położyć, powinna pani odpoczywać- usłyszałam głos jakiejś, jak się później okazało, młodej pielęgniarki.
- Co się stało?- zapytałam zdziwiona.
- Zaraz poproszę lekarza, przyjdzie do pani i wszystko pani powie.
Już po chwili ujrzałam wchodzącego do sali lekarza.
- Dzień dobry- powiedział.
- Nie taki dobry... niech mi pan powie co się stało! To coś poważnego?- zapytałam ze zdenerwowaniem.
- Spokojnie, nie powinna się pani denerwować. Wszystko z panią w porządku, poza tym, że jest pani niedożywiona i najprawdopodobniej ma pani anemię.
Doktor poinformował mnie, że przeprowadzi jeszcze kilka badań. Gdy tylko lekarz poszedł, wyszłam z sali i poszłam na oddział, gdzie znajdował się Neymar, gdy weszłam do jego sali, zamarłam, chłopaka nie było na łóżku. Przekonana o najgorszym poszłam jak najszybciej do pokoju lekarskiego, żeby zapytać się co się stało. Poinformowano mnie o tym, że Ney z OIOM-u został przewieziony na normalną salę. Kamień spadł mi z serca. Zapytałam gdzie został przewieziony i od razu się tam udałam. Dotarłam na miejsce, wahałam się czy tam wejść, po chwili się zdecydowałam, powoli otwarłam drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam Neymara siedzącego na łóżku z opuszczoną głową, podeszłam do niego, usiadłam obok na łóżku, nawet nie spojrzał na mnie. Chwyciłam go za dłoń, zerknął na mnie i znów opuścił głowę.
- Przepraszam- powiedziałam po kilku minutach siedzenia obok niego i wstałam, chciałam wyjść stamtąd, jednak chwycił mnie za rękę.
- Poczekaj- powiedział ledwo słyszalnie.
- Neymar ja...
- Ty nie masz mnie za co przepraszać, to ja schrzaniłem, zraniłem cię, wiem o tym. Dopiero po fakcie uświadomiłem sobie, że to było głupie, tak cholernie tego żałuję. Kiedy zamieszkałaś z NIM myślałem, że szybko znalazłaś sobie pocieszenie. Pojechałem tam, zwyzywałem cię, ale później dotarło do mnie to, co on mi powiedział. Nie dość, że tak cię traktowałem , to zdradziłem cię, ty chciałaś odebrać sobie życie. Chciałaś się zabić przez takiego nic nie wartego człowieka jak ja... Wtedy, gdy pojechałem tam i chciałem z tobą porozmawiać, ty dałaś mi wyraźnie do zrozumienia, że nie chcesz mnie już więcej widzieć. Nie mogłem spać po nocach, nie mogłem darować sobie tego, że tak bardzo cię skrzywdziłem, chciałem się zabić. Żałuję, że mi się nie udało.- powiedział spokojnie, ja słuchałam uważnie to co mówi, po jego policzkach spłynęło kilka łez.
- Ja... nie wiem co mam ci powiedzieć. Chcę ci dać kolejną szansę, ale boję się, że to znowu się powtórzy.
- Alex, ja obiecuję, że coś takiego się już nigdy nie zdarzy. Nie zranię cię znów... Kocham cię.- powiedział i opuścił głowę.
- Ja.. ciebie też- powiedziałam po chwili, usiadłam obok niego, poczułam po chwili jak mnie obejmuje, wtuliłam się w niego, zaczęłam płakać, byłam bezradna, nie chciałam się z nim już kłócić, nie chciałam znów zostać sama. Posiedziałam z nim jakiś czas, później wróciłam do sali, gdzie wcześniej leżałam, pielęgniarka poinformowała mnie, że dostanę wypis i przekazała, żebym następnego dnia stawiła się na badanie.
*Kilka godzin później*
Po powrocie do domu, zasnęłam na kanapie, obudził mnie trzask drzwi, podniosłam się i tylko kątem oka zauważyłam Alexisa, który wbiegł po schodach na górę, chciałam z nim pogadać, jednak nie chciałam mu zawracać głowy, widziałam jaki był wkurzony, jednak nie dawało mi to spokoju. W końcu postanowiłam zebrać tyłek i powiedzieć mu o tym, że dałam Neymarowi drugą szansę. Gdy weszłam do pomieszczenia niepewnie zaczęłam rozmowę.
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia... czemu ty się pakujesz?- zapytałam po chwili, gdy zauważyłam co on robi.
- Też muszę ci coś powiedzieć- odpowiedział i zmierzył mnie wzrokiem.
- Mów pierwszy- stwierdziłam.
- Wyjeżdżam do Londynu. Podpisałem kontrakt z...
- Jak to? Czemu mi nic nie powiedziałeś?- zapytałam rozżalona.
- Nie było o czym gadać, postanowiłem i wyjeżdżam. Miałaś mi coś do powiedzenia...- powiedział, nie rozumiałam jego decyzji, byłam na niego wściekła za to, że mi o tym wcześniej nie powiedział. Wybiegłam z pomieszczenia, pobiegłam do drzwi, ubrałam się i wyszłam zapłakana z domu. Szłam tak miastem, nagle zaczął dzwonić mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Paulina, odebrałam.
- Słucham- powiedziałam ocierając łzy.
- Alex, czemu wtedy nie przyszłaś?- zapytała, słyszałam, że była zmartwiona.
- Mogę teraz przyjść? Pogadamy- stwierdziłam od razu. Pomyślałam, że warto byłoby z nią w końcu pogadać i wyjaśnić pewne rzeczy. Poza tym zbliżała się godzina mojej wizyty na badaniach. Wezwałam taksówkę, pojechałam do szpitala. Już po kilku minutach dotarłam na miejsce.
- Proszę się położyć, powinna pani odpoczywać- usłyszałam głos jakiejś, jak się później okazało, młodej pielęgniarki.
- Co się stało?- zapytałam zdziwiona.
- Zaraz poproszę lekarza, przyjdzie do pani i wszystko pani powie.
Już po chwili ujrzałam wchodzącego do sali lekarza.
- Dzień dobry- powiedział.
- Nie taki dobry... niech mi pan powie co się stało! To coś poważnego?- zapytałam ze zdenerwowaniem.
- Spokojnie, nie powinna się pani denerwować. Wszystko z panią w porządku, poza tym, że jest pani niedożywiona i najprawdopodobniej ma pani anemię.
Doktor poinformował mnie, że przeprowadzi jeszcze kilka badań. Gdy tylko lekarz poszedł, wyszłam z sali i poszłam na oddział, gdzie znajdował się Neymar, gdy weszłam do jego sali, zamarłam, chłopaka nie było na łóżku. Przekonana o najgorszym poszłam jak najszybciej do pokoju lekarskiego, żeby zapytać się co się stało. Poinformowano mnie o tym, że Ney z OIOM-u został przewieziony na normalną salę. Kamień spadł mi z serca. Zapytałam gdzie został przewieziony i od razu się tam udałam. Dotarłam na miejsce, wahałam się czy tam wejść, po chwili się zdecydowałam, powoli otwarłam drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam Neymara siedzącego na łóżku z opuszczoną głową, podeszłam do niego, usiadłam obok na łóżku, nawet nie spojrzał na mnie. Chwyciłam go za dłoń, zerknął na mnie i znów opuścił głowę.
- Przepraszam- powiedziałam po kilku minutach siedzenia obok niego i wstałam, chciałam wyjść stamtąd, jednak chwycił mnie za rękę.
- Poczekaj- powiedział ledwo słyszalnie.
- Neymar ja...
- Ty nie masz mnie za co przepraszać, to ja schrzaniłem, zraniłem cię, wiem o tym. Dopiero po fakcie uświadomiłem sobie, że to było głupie, tak cholernie tego żałuję. Kiedy zamieszkałaś z NIM myślałem, że szybko znalazłaś sobie pocieszenie. Pojechałem tam, zwyzywałem cię, ale później dotarło do mnie to, co on mi powiedział. Nie dość, że tak cię traktowałem , to zdradziłem cię, ty chciałaś odebrać sobie życie. Chciałaś się zabić przez takiego nic nie wartego człowieka jak ja... Wtedy, gdy pojechałem tam i chciałem z tobą porozmawiać, ty dałaś mi wyraźnie do zrozumienia, że nie chcesz mnie już więcej widzieć. Nie mogłem spać po nocach, nie mogłem darować sobie tego, że tak bardzo cię skrzywdziłem, chciałem się zabić. Żałuję, że mi się nie udało.- powiedział spokojnie, ja słuchałam uważnie to co mówi, po jego policzkach spłynęło kilka łez.
- Ja... nie wiem co mam ci powiedzieć. Chcę ci dać kolejną szansę, ale boję się, że to znowu się powtórzy.
- Alex, ja obiecuję, że coś takiego się już nigdy nie zdarzy. Nie zranię cię znów... Kocham cię.- powiedział i opuścił głowę.
- Ja.. ciebie też- powiedziałam po chwili, usiadłam obok niego, poczułam po chwili jak mnie obejmuje, wtuliłam się w niego, zaczęłam płakać, byłam bezradna, nie chciałam się z nim już kłócić, nie chciałam znów zostać sama. Posiedziałam z nim jakiś czas, później wróciłam do sali, gdzie wcześniej leżałam, pielęgniarka poinformowała mnie, że dostanę wypis i przekazała, żebym następnego dnia stawiła się na badanie.
*Kilka godzin później*
Po powrocie do domu, zasnęłam na kanapie, obudził mnie trzask drzwi, podniosłam się i tylko kątem oka zauważyłam Alexisa, który wbiegł po schodach na górę, chciałam z nim pogadać, jednak nie chciałam mu zawracać głowy, widziałam jaki był wkurzony, jednak nie dawało mi to spokoju. W końcu postanowiłam zebrać tyłek i powiedzieć mu o tym, że dałam Neymarowi drugą szansę. Gdy weszłam do pomieszczenia niepewnie zaczęłam rozmowę.
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia... czemu ty się pakujesz?- zapytałam po chwili, gdy zauważyłam co on robi.
- Też muszę ci coś powiedzieć- odpowiedział i zmierzył mnie wzrokiem.
- Mów pierwszy- stwierdziłam.
- Wyjeżdżam do Londynu. Podpisałem kontrakt z...
- Jak to? Czemu mi nic nie powiedziałeś?- zapytałam rozżalona.
- Nie było o czym gadać, postanowiłem i wyjeżdżam. Miałaś mi coś do powiedzenia...- powiedział, nie rozumiałam jego decyzji, byłam na niego wściekła za to, że mi o tym wcześniej nie powiedział. Wybiegłam z pomieszczenia, pobiegłam do drzwi, ubrałam się i wyszłam zapłakana z domu. Szłam tak miastem, nagle zaczął dzwonić mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Paulina, odebrałam.
- Słucham- powiedziałam ocierając łzy.
- Alex, czemu wtedy nie przyszłaś?- zapytała, słyszałam, że była zmartwiona.
- Mogę teraz przyjść? Pogadamy- stwierdziłam od razu. Pomyślałam, że warto byłoby z nią w końcu pogadać i wyjaśnić pewne rzeczy. Poza tym zbliżała się godzina mojej wizyty na badaniach. Wezwałam taksówkę, pojechałam do szpitala. Już po kilku minutach dotarłam na miejsce.
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Rozdział 32
*Tydzień później*
- Alexis chodź już bo się spóźnimy no!- zawołałam chłopaka po czym jeszcze
maznęłam usta czerwoną pomadką.
- No idę, idę... spokojnie, nie spóźnimy się.- zszedł po schodach, obrócił mnie
w swoją stronę i złożył soczystego buziaka na moich ustach, gdy się ode mnie
oderwał, skrzywił się.
- Co ci?- zapytałam i się wyszczerzyłam.
- Jak ty to możesz...
- Może po prostu tego nie oblizuję?
- No w sumie... ale .... łeee- powiedział i znów się skrzywił. Ponownie
pomalowałam usta pomadką, bo tą z poprzedniego razu "zjadł"
Chilijczyk.
- Dobra, chodź.- powiedziałam, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę
wyjścia.
Zamknęliśmy drzwi i już kilkanaście minut później byliśmy pod domem Bartry, bo
właśnie tam miała odbyć się impreza urodzinowa Alexisa. Jako pierwsza weszłam
do willi, to co tam zobaczyłam mnie zaskoczyło, ale pozytywnie, ujrzałam
Stellę, która całowała się z Marciem, wycofałam się, żeby mnie nie zauważyli,
po chwili powstrzymałam od wejścia też Alexisa, żeby nie przeszkadzać gołąbkom.
Kilka minut później jednak znudziło nam się stanie w korytarzu i jednak byliśmy
zmuszeni im przerwać.
- Siemaaaa!- krzyknęłam zanim weszłam do salonu.
- Hej- odpowiedzieli jednocześnie z jakże ogromnym zdziwieniem.
- Co tam?- zapytałam i usiadłam pomiędzy nich.
- A... właśnie na was czekamy- odpowiedział zakłopotany Marc, wycierając
szminkę, którą się "wymienił" ze Stellą.
- Właśnie widzę jak czekacie- wtrącił Alexis, który właśnie wszedł do salonu.
Powoli zaczęli schodzić się goście, czyli chłopcy z drużyny, ich znajomi i...
było tam na prawdę dużo ludzi. Impreza była na prawdę w dechę, jakimś cudem
udało mi się odwieść od pomysłu Stell, która znów miała w zamiarze mnie upić w
trupa, nie wiem co ona z tym miała, ale to było trochę upierdliwe. Po całej
imprezie postanowiliśmy przenocować u Marca, bo Alexis był pod wpływem, a ja
bądź co bądź nie mogłam znaleźć kluczyków. "Odstawiłam" chłopaka do
łóżka i chciałam wziąć prysznic, gdy już prawie wyszłam z pokoju poczułam, że
Sanchez mnie obejmuje. Pocałował mnie w szyję, odwrócił mnie w swoją stronę,
zaczęliśmy się namiętnie całować, skierowaliśmy się w stronę łóżka.
*Rano*
Obudziłam się wtulona w piłkarza, gdy tylko poczułam jego silne ramię otulające
mnie w pasie, uśmiechnęłam się mimowolnie, odwróciłam się w jego stronę,
podpierał się ramieniem i spoglądał na mnie tymi swoimi pięknymi, brązowymi
paczałkami, na jego twarzy widniał lekki uśmiech.
- Jak się spało?- zapytał i delikatnie musnął moje usta swoimi.
- Wspaniale, a tobie?- odpowiedziałam szeptem posyłając mu lekki uśmiech.
- Też dobrze- odparł i odgarnął kosmyk włosów opadający na moją twarz. Ponownie
mnie pocałował, znowu zaczęliśmy wymieniać namiętne pocałunki, jedną dłoń
położyłam na jego policzku, drugą oparłam na jego torsie. Chłopak podniósł się
i przełożył mnie na plecy, nachylił się nade mną i zaczął składać pocałunki na
mojej szyi, schodził coraz niżej i niżej, wydawałoby się, że ta sytuacja
skończy się ciekawie, ale jednak...
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, westchnęłam, po czym Chilijczyk wstał, ubrał
bokserki i otworzył drzwi. Zamienił kilka słów z właścicielem domu i ponownie
zatrzasnął drzwi, podszedł do mnie nachylił się nade mną i ponownie zaczął
całować.
- Trzeba się zbierać, ty napaleńcu, jest już wpół do jedenastej.- powiedziałam
po czym wymigałam się od niego, pozbierałam wszystkie części mojej garderoby
porozrzucane po pokoju i ubrałam się. Gdy wróciliśmy do domu zaczął dzwonić mi
telefon, odebrałam.
- Słucham.
- Hej, mogłabyś przyjechać do mnie? Chciałam z tobą porozmawiać.- usłyszałam
głos Pauliny.
- Nareszcie raczyłaś się odezwać- powiedziałam z wyrzutem.
- Alex, wiem, że nie powinnam się tak zachowywać, ale... proszę cię, przyjedź
do szpitala, chciałam porozmawiać.
- Okej... ale czemu do szpitala?
- Wczoraj urodziłam i...
- Zaraz będę.- odpowiedziałam, nie wiem co mnie tknęło, ale zerwałam się i czym
prędzej pobiegłam do samochodu.
Dojechałam do szpitala, w recepcji zapytałam gdzie jest Paula i już po
chwili poszłam do jej sali. Nie chciałam się widzieć z przyjaciółką, już nie
dlatego, że nie odzywała się przez tyle czasu, ale przez to, że zdradziła
Marca, nie rozumiałam dlaczego to zrobiła.
Gdy stałam pod salą, zajrzałam do środka, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Zrozumiałam czyje dziecko wydała na świat Paula. Neymar był dla mnie nikim...
nie chciałam go znać, przez cały ten czas mnie okłamywał. Gdy zobaczyłam to
dziecko, przekonałam się, że oni oboje mnie okłamywali, nie mogłam sobie
wybaczyć tego, że nic wcześniej nie zauważyłam, że niczego się nie domyśliłam.
Chciałam przez pewien czas wrócić do piłkarza, ale w jednym momencie całkowicie
go skreśliłam.
Stałam chwilę pod salą i wahałam się czy wejść, czy nie, wycofałam się,
wróciłam do samochodu, siedziałam tam i płakałam. Po pewnym czasie zaczęła do
mnie wydzwaniać Stella, później Alexis, nie odbierałam, nie chciałam z nikim
gadać, jednak po którymś razie odebrałam.
- Alex, gdzie ty jesteś?- zapytał zdenerwowany.
- Zaraz będę- odpowiedziałam i rozłączyłam się i włączyłam silnik. Po kilku
minutach pojechałam pod dom, zaparkowałam auto na podjeździe. Gdy weszłam do
domu od razu poszłam do łazienki, zmyłam rozmazany makijaż, przebrałam się w
jakieś wygodne ciuchy i poszłam do salonu. Siedział tam zdenerwowany
Chilijczyk, usiadłam obok niego.
- Mogłabyś mi łaskawie powiedzieć gdzie byłaś przez tyle czasu?- przecedził
przez zęby.
- Nie denerwuj się- powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Jak mam się nie denerwować, skoro ty bez słowa wybiegasz z domu i znikasz na
kilka godzin?- wydarł się na mnie.
- Proszę cię... nie krzycz- powiedziałam, skuliłam się w kłębek i zaczęłam
cicho płakać. Poczułam po chwili, że mnie obejmuje.
- Przepraszam. Martwiłem się o ciebie- powiedział, przytulił mnie mocno do
siebie i pocałował w czubek głowy. Siedziałam tam wtulona w niego, zasnęłam.
Obudziłam się w łóżku następnego dnia, Chilijczyka nie było obok, wstałam,
zeszłam na dół, w salonie i kuchni też go nie było. Wróciłam na górę,
przebrałam się w coś cieplejszego i poszłam na mały spacer, cały czas
rozmyślałam o Neymarze, mimo tego, że zdradził mnie i zrobił dzieciaka mojej
przyjaciółce, tęskniłam za nim, zbyt mocno się do niego przywiązałam, żeby od
tak o nim zapomnieć. Po dwóch godzinach szwędania się po mieście, zebrałam się
do domu, gdy weszłam do budynku, zdjęłam kurtkę, buty i poszłam do kuchni
zrobić sobie herbaty, żeby trochę się ogrzać, bo trochę przemarzłam. Poszłam do
salonu z kubkiem gorącego napoju, usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i
postanowiłam obejrzeć wiadomości. Gadali standardowo o nic nikogo nie
interesujących rzeczach, ale po chwili zaczęli mówić coś o załamaniu nerwowym i
depresji jakiegoś piłkarza, spłynęło po mnie to, że mówili o Neymarze. Wiadomości
się skończyły, więc wyłączyłam telewizor, dopiłam herbatę i poszłam umyć kubek.
Gdy wyszłam z kuchni akurat natknęłam się na Alexisa wchodzącego do domu.
- Hej- powiedziałam i posłałam mu serdeczny uśmiech.
- Cześć- odpowiedział oschle, zamknął drzwi, rzucił torbę na ziemię i szybkim
krokiem wszedł po schodach na górę. Zmartwiło mnie jego dziwne zachowanie.
* Półtora tygodnia później*
Alexis cały czas mnie unikał, nie chciał ze mną rozmawiać, gdy pytałam czy coś
się stało, zmieniał temat, był jakby nieobecny. Wiedziałam, że chciał ze mną
pogadać o czymś, coś wyraźnie go trapiło. Chciałam mu jakoś pomóc, ale nie
wiedziałam w czym tkwi problem. Po pewnym czasie opuściłam i przestałam
dopytywać, zajmowałam się swoimi obowiązkami, skupiłam się przede wszystkim na
studiach, bo nieźle je zaniedbałam.
Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu, postanowiłam tam trochę ogarnąć, już miałam
się brać do roboty, gdy zaczął dzwonić mi telefon, odebrałam. Dzwonił ktoś ze
szpitala, przeraziłam się, że może chodzić o Sancheza, jednak nie chodziło o
niego, chodziło o Neymara. Czym prędzej pojechałam do szpitala, gdzie
przewieziono chłopaka. Podbiegłam do recepcji, zapytałam gdzie leży i jak jak
najszybciej tam pobiegłam. Gdy weszłam do sali, ujrzałam Neya leżącego na
łóżku, był nieprzytomny, na obu nadgarstkach zauważyłam bandaże. Nie mogłam
darować sobie tego, że przeze mnie próbował odebrać sobie życie, znienawidziłam
go przez to, co zrobił, prawda. Mimo tego nie sądziłam, że jest w stanie
posunąć się tak daleko, nie sądziłam, że będzie w stanie targnąć się na swoje
życie i to przeze mnie. Może powinnam wtedy dać mu drugą szansę? Nie chciałam
ponownie cierpieć, gdyby kolejny raz mnie zdradził, poza tym przez czas tej
cholernej rehabilitacji traktował mnie na prawdę okropnie. Rozmyślałam tak
siedząc na stołku obok chłopaka, trzymałam delikatnie jego rękę.
- Dlaczego ty to zrobiłeś?- zapytałam cicho, zaczęłam płakać, po chwili
usłyszałam ten wciąż przyciągający się dźwięk, jego serce się zatrzymało,
pobiegłam po lekarza, nie chcieli mnie wpuścić do niego. Obserwowałam
poczynania lekarzy przez szybę, modliłam się cichutko, żeby zdołali go
uratować. Usiadłam pod ścianą na korytarzu, zanosiłam się płaczem.
- Co jeśli on nie przeżyje? Nigdy nie wybaczę sobie, jeśli on... nie daruję sobie
tego- pomyślałam i wstałam spod ściany, chciałam ponownie zajrzeć do sali. Gdy
tylko stanęłam prosto, poczułam przeszywający ból w podbrzuszu, zrobiło mi się
ciemno przed oczami, zemdlałam.
UWAGAAAA! "SPOJLER"! xd .
.
.
.
.
Neymar i Alex będą razem... jeśli będziecie mi
nadal truły z tym, że "Oni muuuusząąą! być razem" to się chyba
zastrzelę >.< Gdybym miała zamiar pozbyć się Neymara z tego opowiadania
to już dawno bym to zrobiła... Poza tym, nie mam nawet takiego zamiaru, nie po
to zaczęłam pisać o Neyu, żeby go teraz szlag trafił! Błagam! Nie mówcie mi, że
jestem zła i okropna bo ich rozdzieliłam, wiem o tym, ale naprawię to :)
- Alexis chodź już bo się spóźnimy no!- zawołałam chłopaka po czym jeszcze
maznęłam usta czerwoną pomadką.
- No idę, idę... spokojnie, nie spóźnimy się.- zszedł po schodach, obrócił mnie
w swoją stronę i złożył soczystego buziaka na moich ustach, gdy się ode mnie
oderwał, skrzywił się.
- Co ci?- zapytałam i się wyszczerzyłam.
- Jak ty to możesz...
- Może po prostu tego nie oblizuję?
- No w sumie... ale .... łeee- powiedział i znów się skrzywił. Ponownie
pomalowałam usta pomadką, bo tą z poprzedniego razu "zjadł"
Chilijczyk.
- Dobra, chodź.- powiedziałam, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę
wyjścia.
Zamknęliśmy drzwi i już kilkanaście minut później byliśmy pod domem Bartry, bo
właśnie tam miała odbyć się impreza urodzinowa Alexisa. Jako pierwsza weszłam
do willi, to co tam zobaczyłam mnie zaskoczyło, ale pozytywnie, ujrzałam
Stellę, która całowała się z Marciem, wycofałam się, żeby mnie nie zauważyli,
po chwili powstrzymałam od wejścia też Alexisa, żeby nie przeszkadzać gołąbkom.
Kilka minut później jednak znudziło nam się stanie w korytarzu i jednak byliśmy
zmuszeni im przerwać.
- Siemaaaa!- krzyknęłam zanim weszłam do salonu.
- Hej- odpowiedzieli jednocześnie z jakże ogromnym zdziwieniem.
- Co tam?- zapytałam i usiadłam pomiędzy nich.
- A... właśnie na was czekamy- odpowiedział zakłopotany Marc, wycierając
szminkę, którą się "wymienił" ze Stellą.
- Właśnie widzę jak czekacie- wtrącił Alexis, który właśnie wszedł do salonu.
Powoli zaczęli schodzić się goście, czyli chłopcy z drużyny, ich znajomi i...
było tam na prawdę dużo ludzi. Impreza była na prawdę w dechę, jakimś cudem
udało mi się odwieść od pomysłu Stell, która znów miała w zamiarze mnie upić w
trupa, nie wiem co ona z tym miała, ale to było trochę upierdliwe. Po całej
imprezie postanowiliśmy przenocować u Marca, bo Alexis był pod wpływem, a ja
bądź co bądź nie mogłam znaleźć kluczyków. "Odstawiłam" chłopaka do
łóżka i chciałam wziąć prysznic, gdy już prawie wyszłam z pokoju poczułam, że
Sanchez mnie obejmuje. Pocałował mnie w szyję, odwrócił mnie w swoją stronę,
zaczęliśmy się namiętnie całować, skierowaliśmy się w stronę łóżka.
*Rano*
Obudziłam się wtulona w piłkarza, gdy tylko poczułam jego silne ramię otulające
mnie w pasie, uśmiechnęłam się mimowolnie, odwróciłam się w jego stronę,
podpierał się ramieniem i spoglądał na mnie tymi swoimi pięknymi, brązowymi
paczałkami, na jego twarzy widniał lekki uśmiech.
- Jak się spało?- zapytał i delikatnie musnął moje usta swoimi.
- Wspaniale, a tobie?- odpowiedziałam szeptem posyłając mu lekki uśmiech.
- Też dobrze- odparł i odgarnął kosmyk włosów opadający na moją twarz. Ponownie
mnie pocałował, znowu zaczęliśmy wymieniać namiętne pocałunki, jedną dłoń
położyłam na jego policzku, drugą oparłam na jego torsie. Chłopak podniósł się
i przełożył mnie na plecy, nachylił się nade mną i zaczął składać pocałunki na
mojej szyi, schodził coraz niżej i niżej, wydawałoby się, że ta sytuacja
skończy się ciekawie, ale jednak...
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, westchnęłam, po czym Chilijczyk wstał, ubrał
bokserki i otworzył drzwi. Zamienił kilka słów z właścicielem domu i ponownie
zatrzasnął drzwi, podszedł do mnie nachylił się nade mną i ponownie zaczął
całować.
- Trzeba się zbierać, ty napaleńcu, jest już wpół do jedenastej.- powiedziałam
po czym wymigałam się od niego, pozbierałam wszystkie części mojej garderoby
porozrzucane po pokoju i ubrałam się. Gdy wróciliśmy do domu zaczął dzwonić mi
telefon, odebrałam.
- Słucham.
- Hej, mogłabyś przyjechać do mnie? Chciałam z tobą porozmawiać.- usłyszałam
głos Pauliny.
- Nareszcie raczyłaś się odezwać- powiedziałam z wyrzutem.
- Alex, wiem, że nie powinnam się tak zachowywać, ale... proszę cię, przyjedź
do szpitala, chciałam porozmawiać.
- Okej... ale czemu do szpitala?
- Wczoraj urodziłam i...
- Zaraz będę.- odpowiedziałam, nie wiem co mnie tknęło, ale zerwałam się i czym
prędzej pobiegłam do samochodu.
Dojechałam do szpitala, w recepcji zapytałam gdzie jest Paula i już po
chwili poszłam do jej sali. Nie chciałam się widzieć z przyjaciółką, już nie
dlatego, że nie odzywała się przez tyle czasu, ale przez to, że zdradziła
Marca, nie rozumiałam dlaczego to zrobiła.
Gdy stałam pod salą, zajrzałam do środka, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Zrozumiałam czyje dziecko wydała na świat Paula. Neymar był dla mnie nikim...
nie chciałam go znać, przez cały ten czas mnie okłamywał. Gdy zobaczyłam to
dziecko, przekonałam się, że oni oboje mnie okłamywali, nie mogłam sobie
wybaczyć tego, że nic wcześniej nie zauważyłam, że niczego się nie domyśliłam.
Chciałam przez pewien czas wrócić do piłkarza, ale w jednym momencie całkowicie
go skreśliłam.
Stałam chwilę pod salą i wahałam się czy wejść, czy nie, wycofałam się,
wróciłam do samochodu, siedziałam tam i płakałam. Po pewnym czasie zaczęła do
mnie wydzwaniać Stella, później Alexis, nie odbierałam, nie chciałam z nikim
gadać, jednak po którymś razie odebrałam.
- Alex, gdzie ty jesteś?- zapytał zdenerwowany.
- Zaraz będę- odpowiedziałam i rozłączyłam się i włączyłam silnik. Po kilku
minutach pojechałam pod dom, zaparkowałam auto na podjeździe. Gdy weszłam do
domu od razu poszłam do łazienki, zmyłam rozmazany makijaż, przebrałam się w
jakieś wygodne ciuchy i poszłam do salonu. Siedział tam zdenerwowany
Chilijczyk, usiadłam obok niego.
- Mogłabyś mi łaskawie powiedzieć gdzie byłaś przez tyle czasu?- przecedził
przez zęby.
- Nie denerwuj się- powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Jak mam się nie denerwować, skoro ty bez słowa wybiegasz z domu i znikasz na
kilka godzin?- wydarł się na mnie.
- Proszę cię... nie krzycz- powiedziałam, skuliłam się w kłębek i zaczęłam
cicho płakać. Poczułam po chwili, że mnie obejmuje.
- Przepraszam. Martwiłem się o ciebie- powiedział, przytulił mnie mocno do
siebie i pocałował w czubek głowy. Siedziałam tam wtulona w niego, zasnęłam.
Obudziłam się w łóżku następnego dnia, Chilijczyka nie było obok, wstałam,
zeszłam na dół, w salonie i kuchni też go nie było. Wróciłam na górę,
przebrałam się w coś cieplejszego i poszłam na mały spacer, cały czas
rozmyślałam o Neymarze, mimo tego, że zdradził mnie i zrobił dzieciaka mojej
przyjaciółce, tęskniłam za nim, zbyt mocno się do niego przywiązałam, żeby od
tak o nim zapomnieć. Po dwóch godzinach szwędania się po mieście, zebrałam się
do domu, gdy weszłam do budynku, zdjęłam kurtkę, buty i poszłam do kuchni
zrobić sobie herbaty, żeby trochę się ogrzać, bo trochę przemarzłam. Poszłam do
salonu z kubkiem gorącego napoju, usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i
postanowiłam obejrzeć wiadomości. Gadali standardowo o nic nikogo nie
interesujących rzeczach, ale po chwili zaczęli mówić coś o załamaniu nerwowym i
depresji jakiegoś piłkarza, spłynęło po mnie to, że mówili o Neymarze. Wiadomości
się skończyły, więc wyłączyłam telewizor, dopiłam herbatę i poszłam umyć kubek.
Gdy wyszłam z kuchni akurat natknęłam się na Alexisa wchodzącego do domu.
- Hej- powiedziałam i posłałam mu serdeczny uśmiech.
- Cześć- odpowiedział oschle, zamknął drzwi, rzucił torbę na ziemię i szybkim
krokiem wszedł po schodach na górę. Zmartwiło mnie jego dziwne zachowanie.
* Półtora tygodnia później*
Alexis cały czas mnie unikał, nie chciał ze mną rozmawiać, gdy pytałam czy coś
się stało, zmieniał temat, był jakby nieobecny. Wiedziałam, że chciał ze mną
pogadać o czymś, coś wyraźnie go trapiło. Chciałam mu jakoś pomóc, ale nie
wiedziałam w czym tkwi problem. Po pewnym czasie opuściłam i przestałam
dopytywać, zajmowałam się swoimi obowiązkami, skupiłam się przede wszystkim na
studiach, bo nieźle je zaniedbałam.
Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu, postanowiłam tam trochę ogarnąć, już miałam
się brać do roboty, gdy zaczął dzwonić mi telefon, odebrałam. Dzwonił ktoś ze
szpitala, przeraziłam się, że może chodzić o Sancheza, jednak nie chodziło o
niego, chodziło o Neymara. Czym prędzej pojechałam do szpitala, gdzie
przewieziono chłopaka. Podbiegłam do recepcji, zapytałam gdzie leży i jak jak
najszybciej tam pobiegłam. Gdy weszłam do sali, ujrzałam Neya leżącego na
łóżku, był nieprzytomny, na obu nadgarstkach zauważyłam bandaże. Nie mogłam
darować sobie tego, że przeze mnie próbował odebrać sobie życie, znienawidziłam
go przez to, co zrobił, prawda. Mimo tego nie sądziłam, że jest w stanie
posunąć się tak daleko, nie sądziłam, że będzie w stanie targnąć się na swoje
życie i to przeze mnie. Może powinnam wtedy dać mu drugą szansę? Nie chciałam
ponownie cierpieć, gdyby kolejny raz mnie zdradził, poza tym przez czas tej
cholernej rehabilitacji traktował mnie na prawdę okropnie. Rozmyślałam tak
siedząc na stołku obok chłopaka, trzymałam delikatnie jego rękę.
- Dlaczego ty to zrobiłeś?- zapytałam cicho, zaczęłam płakać, po chwili
usłyszałam ten wciąż przyciągający się dźwięk, jego serce się zatrzymało,
pobiegłam po lekarza, nie chcieli mnie wpuścić do niego. Obserwowałam
poczynania lekarzy przez szybę, modliłam się cichutko, żeby zdołali go
uratować. Usiadłam pod ścianą na korytarzu, zanosiłam się płaczem.
- Co jeśli on nie przeżyje? Nigdy nie wybaczę sobie, jeśli on... nie daruję sobie
tego- pomyślałam i wstałam spod ściany, chciałam ponownie zajrzeć do sali. Gdy
tylko stanęłam prosto, poczułam przeszywający ból w podbrzuszu, zrobiło mi się
ciemno przed oczami, zemdlałam.
UWAGAAAA! "SPOJLER"! xd .
.
.
.
.
Neymar i Alex będą razem... jeśli będziecie mi
nadal truły z tym, że "Oni muuuusząąą! być razem" to się chyba
zastrzelę >.< Gdybym miała zamiar pozbyć się Neymara z tego opowiadania
to już dawno bym to zrobiła... Poza tym, nie mam nawet takiego zamiaru, nie po
to zaczęłam pisać o Neyu, żeby go teraz szlag trafił! Błagam! Nie mówcie mi, że
jestem zła i okropna bo ich rozdzieliłam, wiem o tym, ale naprawię to :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)