czwartek, 30 października 2014

Rozdział 23


Dostałam z pięści w twarz, upadłam, nie wiedziałam co się dzieje, byłam strasznie zdezorientowana i przestraszona. Ten ktoś podniósł mnie i… poczułam ogromny ból. Chyba dostałam jakimś ostrym narzędziem, czułam  ten straszny, przeszywający i wciąż narastający ból. Upadłam na ziemię, płakałam, wołałam o pomoc, zobaczyłam, że ktoś kto mnie napadł uciekł. Podbiegł do mnie mój ojciec. Czułam, że robi mi się słabo, było mi strasznie zimno, straciłam przytomność.

*Ney*
Nie chciało mi się iść z Alex i jej rodziną na miasto, po prostu byłem wycieńczony po treningu, może to też dlatego, że się nie wyspałem, z oczywistych powodów… ale warto było. Leżałem na kanapie i przeglądałem  jakieś kanały w TV, w międzyczasie wrzuciłem kilka fotek na instagrama, ogólnie nudziłem się strasznie, ale nic nie chciało mi się robić… kompletnie. Rozmyślałem o tym, co powiedziała mi Alex poprzedniego wieczora. Nie powiem, że jakoś specjalnie się ucieszyłem na wiadomość, że zostanę ojcem… znowu, bo przecież mam jeszcze Daviego. Nie było to ani jej, ani mi na rękę. Alex miała w planach studia, niestety musiała z nich zrezygnować, nie było innego wyjścia. Mimo to, że nie bardzo chciałem znów bawić się w niańkę musiałem stawić temu czoła i zdecydowałem się jak najbardziej wesprzeć moją ukochaną w tej sytuacji. Gdy Al oprowadzała swoją rodzinę po Barcelonie zacząłem żałować, że nie poszedłem razem z nią, siedziałem w domu sam jak palec, w końcu zasnąłem, obudził mnie telefon, odebrałem.
- Alex jest w szpitalu, przyjedź tutaj jak najszybciej- usłyszałem drżący głos ojca Alex.
-Jak to? Co się stało?-  krzyknąłem do słuchawki z przerażeniem i zerwałem się na równe nogi.
- Przyjedź, wszystkiego się dowiesz- powiedział, podał adres szpitala, gdzie przewieziono Al. Chwyciłem kluczyki i pobiegłem do auta, które stało przed domem. Ruszyłem z piskiem opon, jechałem jak szaleniec po ulicach Barcelony, chciałem jak najszybciej dotrzeć do szpitala, dojeżdżałem do skrzyżowania, chciałem zahamować… wpadłem w poślizg, auto zaczęło koziołkować.
- Kocham cię Alex- pomyślałem i  zamknąłem oczy.

*Tata Alex*
- Błagam! Powiedzcie mi co z moją córką!- krzyknąłem biegnąc za lekarzem, który przewoził moją córkę na salę operacyjną. Nie było żadnego odzewu, usiadłem na krzesełku przy wejściu do sali, gdzie była operowana moja córka.
- Kto to zrobił? Dlaczego?!- wciąż zadawałem sobie to pytanie.
Siedziałem załamany, czekałem na jakąkolwiek informację ze strony lekarzy. Zadzwoniłem do chłopaka Alex, żeby jak najszybciej przyjechał do szpitala. Czekałem cały czas na lekarza. W końcu po 2 godzinach spędzonych na sali operacyjnej, lekarz wyszedł i podszedł do mnie z niezbyt wesołą miną.
-Pan jest kimś z rodziny panny Alex?
- Tak, jestem jej ojcem.- odpowiedziałem.
-Mam dwie wiadomości. Jedną dobrą, drugą niestety… złą.
- Co takiego?
-Otóż ta dobra… Z pana córką będzie wszystko w porządku, żadne narządy wewnętrzne nie ucierpiały...
- A ta zła?
- Panna Alex była w… Niestety, przykro mi. Dziecka nie udało się uratować.- powiedział i poszedł z opuszczoną głową. Stałem jak wmurowany, nie wiedziałem co mam zrobić.
-Jak to? Ona była w ciąży? Boże…
Próbowałem ponownie się dodzwonić do chłopaka mojej córki, ale bez większego rezultatu. Wyłączył telefon.
-Co za gówniarz.- pomyślałem i cisnąłem telefonem o ścianę, odwróciłem się i zobaczyłem chłopaka mojego córki, który był przewożony na salę operacyjną.
- Co się stało?- krzyknąłem przerażony.
- Proszę zrobić miejsce. Później pan się wszystkiego dowie.
-Jasna cholera!- wydarłem się na cały korytarz, gdyby nie Dominik, chyba bym sobie coś zrobił.
Siedziałem kilka godzin wpatrując się przez szybę do sali, gdzie leżała moja biedna córeczka. W końcu pozwolili mi do niej wejść, gdy zaczęła się wybudzać.

*Alex*
Powoli otworzyłam oczy, światło strasznie mnie raziło, czułam się strasznie. Zobaczyłam mojego tatę siedzącego na krzesełku obok, trzymał mnie za rękę.
- Gdzie ja… jestem? Co się… co się stało?- zapytałam ledwo łapiąc oddech.
- Jesteś w szpitalu. Kochanie, jak się czujesz?
- Wiesz… Bywało lepiej.- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Ścisnęłam rękę taty, on mnie lekko przytulił.
- Tato?
- Co kochanie?
- Gdzie jest Ney?
- Wiesz… on… Później przyjdzie.- odpowiedział, ale widziałam, że jest niespokojny, wiedziałam, że coś przede mną ukrywa.
- Tato… Powiedz prawdę, widzę, że… coś jest nie tak.
- On… zaraz wracam.- powiedział i wyszedł, jakiś lekarz go poprosił, żeby wyszedł. Byłam przerażona, wiedziałam, że coś się stało, coś poważnego.
- Do cholery! Powiedz mi co się stało!- wydarłam się na mojego ojca, byłam zdenerwowana tym, że nie chciał mi nic powiedzieć.
- Gdy jechał do ciebie… Miał wypadek… Jest w krytycznym stanie. Właśnie skończyli go operować. Nie wiadomo czy przeżyje…
Gdy tylko usłyszałam te słowa poczułam, że moje serce zostało rozerwane na milion małych kawałeczków.
- Kochanie wiem, że ci ciężko…- powiedział tata, starał się mnie pocieszyć.
- Wyjdź!- krzyknęłam i zaczęłam płakać. Tata wyszedł, zostałam sama. Cały czas płakałam, później się trochę uspokoiłam, gdy zobaczyłam lekarza, który najwidoczniej miał mi coś do powiedzenia.
- Witam, nazywam się Patrick Alvarez, jestem pani lekarzem prowadzącym, chciałem z panią porozmawiać.
- Co się stało?- zapytałam, widząc jego minę, przestraszyłam się tego, co ma mi do powiedzenia.
- Widzi pani… ktoś zadał pani cios nożem… jakimś cudem żadne narządy wewnętrzne nie ucierpiały, ale…
- Ale?
- Przykro mi… nie udało nam się uratować pani dziecka. Niestety, nie będzie pani mogła w przyszłości mieć dzieci.
- Boże…
- Naprawdę mi przykro.
-  Chcę zostać sama. Może pan wyjść?
- Tak oczywiście.
Leżałam i patrzyłam się w sufit, łzy strumieniami spływały mi po policzkach. Modliłam się, żeby Ney przeżył, nie mogłam sobie wybaczyć tego, że nie zostałam w domu, albo nie weszłam z nimi do tej restauracji. Straciłam dziecko, nie mogłam stracić Neya… tego byłoby za wiele.



Tak jak mówiłam wstawiam kolejny :) Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :D Wcześniej nie miałam chęci do życia, ale jak mnie wzięło na pisanie, to napisałam 2 rozdziały xD a nad kolejnym pracuję cały czas :D Mam nadzieję, że Wam się spodobał, zachęcam do komentowania, bo to na prawdę potrafi zmotywować do dalszej roboty! :D

CZYTASZ= KOMENTUJESZ

11 komentarzy:

  1. Jak Ney zginie to Cię zamorduje! Już bym Ci radziła uciekać :P Nienawidzę cię za to,że zabiłaś to dzieciątko! Ale jestem ciekawa kto pobił Al :/ Czekam z niecierpliwością na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się o swoje życie O.O Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie :D btw. obstawiasz kogoś? Myślisz, że to ktoś kto był? Czy ktoś nowy? :P

      Usuń
    2. Czyli zamierzasz go zabić? *unosi brew do góry* Nie radziłabym Ci mnie wkurzać :P A co do pytania to myślę,że będzie to ktoś kogo znamy,ale co ja tam wiem? xD Znając Ciebie to coś wymyślisz i ja dostanę zawału na miejscu :D

      Usuń
    3. Ej! Tak na chłopski rozum... Czy byłby sens zabijania kogoś, kto jest celem opowiadania? Sama odpowiedz sobie na to pytanie :D Tak kurde... żółw ninja ją napadł xD

      Usuń
    4. A który, bo ich dużo było xd No w sumie to nie... Ale znając moje braki talentu to pozabijam wszystkich w tym opowiadaniu, nawet muchę na parapecie xd Na razie zamierzam zabić jedną osobę,a ty już to zrobiłaś! To jest nie fair :P Foch forever na 5 minut :D

      Usuń
    5. A skąd ja mam to kurdełkę wiedzieć? :D
      Przepraszam, że pokrzyżowałam Ci plany :P
      Wybaczysz mi? :'(

      Usuń
    6. Jasne,że tak :D Deklu kochany :D

      Usuń
    7. Yaay! :D ale się cieeeszęęę ^^ xD *skacze z radości*
      Ale spam xD

      Usuń
    8. Nom :D Finito! Heheh :D Pisz ten rozdział małpo :D

      Usuń
  2. Cudownyyyy... Myślę o tym opowiadaniu ciągleeee i czekam z na kolejny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń